Jakiego chcemy państwa?
Czy mamy w ogóle wybór? Tego nie wiem, jesteśmy prawdopodobnie związani różnymi umowami, paktami i nie wiadomo czym jeszcze. Ale dajmy sobie pofolgować wyobraźni – gdyby to od nas samych zależało – i zobaczmy, który model bardziej przypada nam do gustu.Państwo Liberalne
Rola
państwa ogranicza się w zasadzie do zarządzania pieniędzmi ściągniętymi
(na ogół całkiem sprawnie) przez aparat fiskalny. Gwarantowane jest
jedynie bezpieczeństwo zewnętrzne, bo co do bezpieczeństwa wewnątrz
kraju, czyli w miastach, na osiedlach, w blokach to już każdy najlepiej,
żeby radził sobie sam. Obywatelowi można dostarczyć w tym celu broń, a
reszta już nie wchodzi za bardzo w zakres zainteresowania służb
państwowych. No, chyba że nastąpił mord albo chociaż krew obficie się
polała (inaczej nie ma ponoć podstaw do ingerencji).
Państwo takie zachowuje się najczęściej jak pazerny, nastawiony wyłącznie na zysk przedsiębiorca.
Pracodawcy robią co chcą (umowy śmieciowe, przedłużanie czasu pracy, problemy z wypłatą wynagrodzenia itd.).
Państwo
żadnej wizji nie posiada. Istnieją jedynie pozory jakieś polityki
społecznej (ale wszystko kupy się nie trzyma, brak jakiejkolwiek
spójności celów i środków).
Reprezentowany jest głównie interes kapitału i banków.
Jedną
z charakterystycznych cech, to brak zaufania każdego do każdego:
państwa do obywatela, obywatela do państwa i w końcu jednego człowieka
do drugiego. Doświadczenie bowiem uczy, iż zawsze ktoś chce drugiego
„orżnąć” – pozostaje pytanie: kto pierwszy czy on mnie, czy ja jego?
Świetnie
się mają kancelarie prawnicze, radcowie i różnego rodzaju biegli (także
księgowi – pożądana wszak kreatywna księgowość), usiłujący maluczkim
wyjaśniać zawiłości obowiązującego systemu.
Biedą,
bezrobociem, bezdomnością itd. zajmują się organizacje charytatywne.
Państwa nie stać na to i nie ma takich ambicji – bo zgodnie z
założeniami, stworzone zostało do innych celów.
Ten sam
sposób myślenia przejawia się na szczeblu samorządowym. Nie zakłada się
np. nowych parków w miastach (bo z punktu widzenia dochodowości to
absurd – tylko kłopot i koszt), natomiast władze miasta bardzo chętnie
zabetonują każdy skrawek zieleni i utworzą płatne parkingi (ktoś
wydzierżawi i miastu wpłynie grosz) albo udzielą pozwoleń na kolejny
ogródek piwny (o który mieszkańcy i turyści będą się całe lato potykać).
To samo źródło (czyli, po pierwsze i po drugie zysk) ma, lansowany od
czasu do czasu, pomysł z likwidacją, w pewnych strefach miasta, w ogóle
„ciszy nocnej” – której i tak przecież we współczesnych miastach jest
jak na lekarstwo!
Na
ołtarzu ustawiono konkurencyjność i rywalizację. Wmawia się
społeczeństwu, iż celem człowieka jest odnieść sukces i coraz więcej
posiadać. A spełnienie tego już samo w sobie przyniesie jednostce
zadowolenie a nawet szczęście.
Liczy się tylko indywidualizm, jakby wspólnota, społeczność nie była jednostce potrzebna.
Świetny
system dla młodych, zdrowych i bogatych. Wykształcenie przydaje się, ale nie jest niezbędne. Sukces zapewniony dla jednostek
działających w sposób bezwzględny, a dla pozbawionych hamulców moralnych
- wręcz gwarantowany.
Instytucje
nadzorujące (np. szpitale, domy pomocy, poprawczaki, więzienia)
sprowadzają się najczęściej do kontroli, czy np. 2,50 zł nie zostało
zaksięgowane na wadliwe konto, tj. niezgodnie z obowiązującą ustawą o
rachunkowości…
Czynniki nierzadko towarzyszące:
bezrobocie,
przestępczość zorganizowana, emigracja, szybkie rozwarstwianie
społeczne (bogaci bogacą się jeszcze szybciej, a biedni popadają w
zupełną nędzę), wzrost chorób psychicznych i samobójstw; kwitnie
naciągactwo, a nawet jawne oszustwo (boć przecie – wolność gospodarcza).
Oczywiście
są i jasne strony (zależy od której patrzeć). W jednostkach
zdeterminowanych wyzwalana jest niepohamowana energia
przedsiębiorczości. Zmienia się krajobraz. Centra miast pięknieją, widać
bogactwo budynków administracji rządowej i dzielnic klas wyższych (elit
finansowych – nie mylić z intelektualną!).
Gdy myślę o
państwie liberalnym nasuwają mi się nie tylko Stany Zjednoczone, ale i
Indie. Ten drugi kraj, wskaźniki ekonomicznego wzrostu ma wprost
rewelacyjne.
A oto opis naocznego świadka takiego systemu:
„W
Indiach…, w stolicy kraju, który jest nazywany tygrysem gospodarczym i
stawiany za wzór reszcie świata… rosną drapacze chmur, otwierają się
supermarkety, ekonomiści zachwycają się wskaźnikami gospodarczymi,
gazety donoszą o indyjskim programie atomowym i kolejnych satelitach
wysyłanych w kosmos. Indie światową potęgą elektroniki, Indie globalną
stolicą call-center. Czy Indie zdominują światową gospodarkę – czytam w
polskiej prasie. A potem jadę do New Delhi i w samym centrum spotykam
ulicznego dentystę. Wyrywa zęby obcęgami na żywca, jego pacjentów nie
stać na inną formę opieki medycznej… To nie jest lokalny koloryt… tak
wygląda wolny rynek w formie czystej. Szacuje się że z biznesu
chodnikowego żyje tam 60 mln ludzi. Bez ZUS-u. emerytury , opieki
zdrowotnej, umów – choćby śmieciowych”. I dalej: „Jak studiowałem
zarządzanie, to wydawało mi się ,że każdy jest kowalem własnego losu.
Człowiek może osiągnąć wszystko, wystarczy tylko chcieć. W Afryce i
Indiach straciłem te złudzenia” (źródło: z polskiej prasy).
Entuzjaści
stwierdzą, iż wprawdzie są niedociągnięcia, lecz to tylko kwestia
czasu. W doktrynie tej, ponoć niewidzialna ręka rynku ma działać
niespiesznie, ale skutecznie.
Na osłodę: państwo liberalne powinno „być tanie”.
Państwo Socjalne
Agendy
państwowe zajmują się w sposób systemowy: sierotami, samotnymi matkami,
niepełnosprawnymi, starcami, przewlekle chorymi, alkoholikami,
bezdomnymi, poszkodowanymi w wypadkach losowych.
Ponadto,
państwo wspomaga uczące się dzieci i młodzież, a nierzadko też dorosłych
pragnących podnosić swoje kwalifikacje. A także, wspiera przyszłe
matki, wielodzietne rodziny itd. itp.
Aby
nastarczyć z pieniędzmi dla wszystkich, choćby wymienionych grup
społecznych, muszą obowiązywać wysokie podatki (choć nie jest to jedyne
źródło przychodów państwa). Ściągnięta wcześniej z obywatela danina jest
potem jakby zwracana mu – na starość lub gdy znajdzie się w nagłej
potrzebie.
Ale są
minusy. Do obsługi, i to rzeczywistej a nie pozornej – chociażby żeby
sprawiedliwie rozdzielać publiczny grosz – potrzebna jest armia ludzi.
Mówmy wprost: urzędników (których trzeba opłacić).
Ponadto,
w takim modelu istotne są następujące funkcje państwa: monitorowanie,
kontrolowanie, nadzór (w tym stosowanie sankcji, dla recydywistów
nawet surowych).
Na
przykład, pilnowanie czy spółki górnicze nie gmerają przy czujnikach
metanu lub właściciele firm transportowych przy tachografach. A także
monitorowanie tego, co dzieje się w domach opieki, poprawczakach itd. To
tylko pierwsze z brzegu przykłady. Dygresja: z punktu widzenia praw
obywatelskich i hierarchii spraw publicznych, ewentualne niedociągnięcia
wydają się ważniejsze niż oszukanie fiskusa na kilka złotych.
Przykłady. Nasuwają mi się na myśl, takie kraje jak Dania, Szwecja, Norwegia czy Niemcy.
We współczesnej Francji pomoc dla rodziny z dzieckiem w skrócie wygląda tak:
- dopłata do zatrudnionej opiekunki (do 80% zwrotu)– dopłata do wyżywienia dziecka w przedszkolu i szkole
– darmowe przejazdy ucznia do i ze szkoły
– darmowe podręczniki
– znaczna ulga podatkowa
+ wsparcie na poziomie gminy (źródło: polskie radio)
Państwo
socjalne wydaje się „być droższe”. Stąd uważa się, iż zwykłego kraju na
dorobku, choćby minęło i ćwierć wieku, na taki model po prostu nie stać.
Może nie stać w pełnym wymiarze, ale gdyby tak małymi kroczkami. Albo
choć od czegoś zacząć…
Gdzie
na tym, naszkicowanym jedynie, continuum – między modelem liberalnym a
socjalnym – sytuuje się nasz kraj, w jakich obszarach jest bliżej
jednego krańca, a w jakich drugiego? To już pozostawiam wiedzy,
doświadczeniu i zmysłowi obserwacji każdemu rodakowi do samodzielnego
osądu.
Nie
wskazuję wprost, który system jest dobry, a który zły. Jak wiadomo, jak
głosi współczesny wieszcz – punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Dla osoby młodej, zdrowej, wszechstronnie wykształconej, posiadającej
dobrze wynagradzaną pracę lub pochodzącej z dobrze sytuowanego domu –
wybór najprawdopodobniej będzie oczywisty. Także osoba w starszym wieku,
schorowana, nie dysponująca większymi oszczędnościami – dokona raczej
wiadomego wyboru.
Zwróćmy
uwagę na jedno, te było nie było zasadnicze sprawy, nie cieszą się
popularnością zarówno w mediach, jak i wśród polityków, gdzieniegdzie
się o nich tylko wstydliwie wspomina. Stale mnie to zadziwia!
08-05-2015
OdpowiedzUsuńPolecam wywiad a propos tematu:
http://www.money.pl/gospodarka/raporty/artykul/pracownik-w-polsce-to-wciaz-przede-wszystkim,41,0,1808169.html