środa, 18 października 2017

Urzędnik - czy potrzebny

Winny urzędnik?

Swego czasu była – a i raz po raz, jakby mimochodem lansowana jest – teza, iż wszystko w kraju szłoby wspaniale, gdyby nie złośliwi, niedokształceni, marni a przy tym roszczeniowi urzędnicy.
Co dziwne, bo w Polsce urzędnik może tylko tyle (i dobrze!), ile zapisane  jest w ustawach (uchwalanych przez Sejm) oraz przepisach wydawanych przez poszczególne ministerstwa, urzędy centralne i samorządy. Od zwykłego urzędnika „na dole” (np. urzędnika w skarbówce, pracownika opieki społecznej, pani z ZUS) zależy jedynie, kiedy wstawić wodę na herbatę!

Urzędnik urzędnikowi nierówny

Od razu należy zrobić rozróżnienie czy mówimy o urzędniku „dołowym” (wykonawcy, najczęściej mającym styczności z petentem), czy o urzędniku decydencie należącym do kadry kierowniczej i zarządzającej. Jest to istotne, bo gdy ten drugi może zarabiać i 8 tys. zł, to urzędnik „dołowy”, bywają instytucje i to szczebla wojewódzkiego, ma średnio po przepracowanych wielu latach na rękę ok. 1,8 tys. zł. Czy jest mu czego zazdrościć? W tym, tak bulwersującej cześć opinii, osławionej „13-tki”?

Przyjazny i kompetentny

Urzędnicy dzielą się na dobrych i złych, kompetentnych i przyjaznych dla klienta, a także na bardziej trzymających się procedur lub oczekiwań przełożonych. Podobnie jak w innych zawodach: np. fryzjerzy, jedni tną fachowo, inni mniej delikatni potrafią skaleczyć .
Jeśli urzędnik miota się między różnymi wariantami rozwiązania sprawy lub żąda kolejnych papierów, nie wynika to na ogół z jego chęci zaspokojenia instynktu wyżywania się nad bezbronnym petentem, tylko z:
  • wątpliwości w interpretacji mnogości – a czasem wręcz wzajemnie się wykluczających – przepisów  (wciąż w pewnych obszarach obowiązują regulacje wydane pół wieku temu, zupełnie nieadekwatne do zmiennej materii współczesnego życia)
  • braku przyjmowania odpowiedzialności za trudne decyzje przez przełożonych, a spychanie tej odpowiedzialności na najniższy szczebel
  • asekuracji, w razie kłopotów z klientem lub zarzutów ze strony przełożonych (a mogą czepiać się o wszystko, bo w niewielu urzędach obowiązują czytelne procedury) – zgromadzone dokumenty będą świadczyć, że niczego nie zaniedbaliśmy
  • marnej organizacji pracy
  • systemu motywacyjnego – nastawionego na wyniki (np. zależnego od ilości spraw)

Raczej potrzebny, a może niezbędny

Poruszanie się w prawdziwym gąszczu przepisów wymaga nie lada inteligencji i sprawności.
A przecież chcemy wierzyć, że to co kupujemy w sklepie i jemy w punktach zbiorowego żywienia jest produkowane z dobrych, wartościowych pół-produktów i przygotowywane w higienicznych warunkach. Aby tak było niezbędne są permanentne kontrole sklepów, targowisk, restauracji. A więc konieczni urzędnicy. Chcemy mieć pewność, iż bezpiecznie przemieścimy się pociągiem, autokarem czy samolotem? Aby tak się stało, a prawdopodobieństwo awarii było zminimalizowane do minimum, musi czuwać nad tym – poza niezbędnymi służbami technicznymi – kto? Urzędnik. Chcemy być sprawnie i kompetentnie obsłużeni w ZUS-ie, skarbówce, magistracie i każdym innym urzędzie? I znowu potrzebny jest odpowiedzialny, dobrze wyszkolony, znajdujący oparcie w przepisach i życzliwy URZĘDNIK!

Za dobrą pracę godziwy zarobek

Tak więc, choć praca urzędnika nie jest pracą górnika, obiegowy sąd, że tylko siedzi on przy biurku i pije kawę a następnie bez stresu obsypany deszczem premii (z krwawicy podatnika) zastanawia się, gdzie wyjechać w weekend – w naszej rzeczywistości nie bardzo ma racjonalne podstawy.
Zatem pytanie retoryczne brzmi: czy urzędnik, który nie znajduje oparcia w swojej wiedzy, kompetencji, własnej stabilnej (także materialnej) sytuacji, ochronie prawnej, lecz jedynie stanowi narzędzie doraźnych interesów zarządzających w danym momencie instytucją, będzie wykonywał – jak tego oczekujemy my obywatele – rzetelnie swoją pracę?
12-10-2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz