Oczekuję
pod drzwiami do „lekarza pierwszego kontaktu”. Na korytarzu kłębi
się tłum pacjentów. Wreszcie moja kolej. Nie zdążyłem nawet
usiąść, gdy dzwoni komórka pani doktor. Chciałabym odebrać –
mówi. Przytakuję.
Słyszę
każde słowo. „- Ewka, przepraszam, ale jestem w kwiaciarni. Wiesz
róże są w trzech długościach. Krótkie, średnie i długie,
które by pasowały? – Może te długie. A w
jakiej są cenie? Aha. To może trzy długie i prześlij mi na SMS,
ile zapłaciłaś..." Itd.
Oczywiście
rozmowa trwa dłużej, już nie pamiętam dokładnie słów, ale w
tym stylu. Osoba dzwoniąca na pewno dobrze znała lekarkę. A pani
doktor przyjmuje tylko jeden dzień w tygodniu w godzinach
popołudniowych. Musiała wiedzieć, iż dzwoni do gabinetu w czasie
jej godzin pracy.
I nikomu
nie wstyd?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz