W
latach 70. zaczęto w Szwecji budować socjalne państwo opiekuńcze.
Politycy przedstawili wtedy manifest „Rodzina przyszłości”, za którym
poszły konkretne rozwiązania. Zbudowano milion mieszkań, żeby nikt nie
musiał tkwić pod jednym dachem z rodziną, jeżeli nie miał na to ochoty.
Wprowadzono system wsparcia, który pozwalał starszym prowadzić wygodne,
samodzielne życie. Państwo pomagało młodym utrzymać się podczas studiów
bez względu na to, czy ktoś pochodził z biednej czy bogatej rodziny.
Samotność jest tu wielkim problemem.
Panuje tu swoista obsesja samowystarczalności.
Ta
niezależność w połączeniu z myślą, że w życiu chodzi wyłącznie o
realizację własnych celów i marzeń, tworzą wybuchowy koktajl.
Zgadzam
się z tym co mówi Zygmunt Baumann – w niezależnym życiu jest obietnica
szczęścia, która przekonuje, że możesz zamknąć drzwi mieszkania,
poznawać ludzi w internecie i nie wystawiać się na trudności związane z
życiem we wspólnocie. Nie musisz się z nimi spierać, negocjować,
próbować ich zrozumieć. Cały Zachód, nie tylko Szwecja zmierza
ewidentnie w tym kierunku i rozumiem, że ta wizja jest pociągająca. Ale
może powinniśmy zastanowić się, czy to nie jest pułapka.
Szwecja
jest spolaryzowana. Widać to zwłaszcza w Sztokholmie – centrum jest
białe a przedmieścia pełne emigrantów. Nie ma między nimi interakcji.
Społeczeństwo, które miało być wielokulturowe, tak naprawdę jest
podzielone.
Idea
państwa szwedzkiego był świetna, kiedy trzeba było zadbać o wyzwolenie
pewnych grup społecznych – kobiet czy osób starszych. Ale teraz nadszedł czas, żeby uznać, że zapłaciliśmy za to jakąś cenę i powinniśmy skorygować kierunek, w którym zmierzamy.
Fragmenty wywiadu z Erikiem Gandinim reżyserem mieszkającym w Szwecji
(Duży Format, luty 2017)
(Duży Format, luty 2017)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz