Typowy wytwór demokracji liberalnej? 😕
sobota, 30 maja 2020
piątek, 1 maja 2020
Brak zaufania
„Czy
brak zaufania to największy problem polskiego społeczeństwa?”
Wzywałem
bardzo wyraźnie, byśmy odbudowywali elementarne zaufanie - mówił
niedawno wicepremier Janusz Piechociński o swoim spotkaniu z
przedsiębiorcami. Nie tylko w biznesie potrzebujemy w Polsce
odbudowy zaufania. Jednak jak ufać, skoro co chwilę dowiadujemy
się, że ktoś nas oszukuje? Zaufanie to ryzyko, jednak przykłady
wielu krajów pokazują, że opłaca się je podejmować. O
chronicznym braku zaufania, czyli jednym z największych problemów,
który trapi nasze społeczeństwo.
"Zaufanie to zakład
podejmowany na temat niepewnych, przyszłych działań innych ludzi"
- taką definicję przyjmuje w swojej książce o zaufaniu prof.
Piotr Sztompka. To jasne - ufając, ryzykujemy. Czy warto być
hazardzistą?
To, że w Polsce nie
ufamy politykom, nikogo nie dziwi. Jednak warto popatrzeć na
porównanie, które dostarczył tegoroczny Europejski Sondaż
Społeczny. W rankingu zaufania między ludźmi wyprzedzamy tylko
Bułgarię, Cypr i Słowację. Przegoniła nas Portugalia, która
jeszcze niedawno plasowała się niżej niż Polska.
Pięć pierwszych miejsc
w rankingu też nie powinno być zaskakujących. Monopol na
zaufanie w Europie ma Skandynawia. Liderem jest Dania. Obywatele
tego kraju, odpowiadając na trzy pytania, ocenili ogólnie poziom
zaufania na 20,5 punktów. Maksymalna ilość punktów do zdobycia
wynosiła 30. Tuż za Danią uplasowała się Norwegia (19,7 pkt.),
Finlandia (19,3), Szwecja (19,1) i Islandia (19). W Polsce ten
wskaźnik wynosi 12,8. Różnica rzuca się w oczy.
Nieunikniony koszt
transformacji
Przyczynę
fatalnego poziomu legitymizacji władzy nie tylko w Polsce, ale
szerzej, w krajach postkomunistycznych, wyjaśniał niedawno "Gazecie
Wyborczej" prof. Henryk Domański z Polskiej Akademii Nauk.
Według niego, chodzi o "nieunikniony koszt szybkiego przejścia
od autorytaryzmu do demokracji". Swoją cegiełkę dołożyła
Fundacja Bertelsmanna. Według badań tej instytucji, kraje byłego
bloku komunistycznego powinny się wstydzić za swój dramatycznie
niski poziom odpowiedzialności za innych i gotowość pomocy
drugiemu.
Na inny aspekt, ściśle
związany z naszą historią, zwracała uwagę Hanna Arendt. Autorka
słynnej pracy pt. "Korzenie totalitaryzmu" podkreślała,
że taki ustrój ma szansę na sukces tylko w zatomizowanym
społeczeństwie. To dlatego czy to naziści, czy sowieci w ZSRR nie
dążyli do budowy zaufania pomiędzy obywatelami swoich krajów.
Kilka lat temu w Gdańsku
na problem braku zaufania zwracał uwagę Francis Fukuyama. - Kraje
postkomunistyczne często borykają się obecnie z problemem deficytu
wzajemnego zaufania obywateli do siebie oraz deficytem zaufania
obywateli do władzy - mówił słynny naukowiec podczas
konferencji "Europa i świat 30 lat po zwycięstwie polskiej
Solidarności". Fukuyama nie pierwszy raz wspominał zresztą o
roli zaufania w rozwoju społeczeństw. W książce pt. "Zaufanie.
Kapitał społeczny a droga do dobrobytu" wskazuje wyraźnie, że
zaufanie w społeczeństwie to najważniejsza cecha kulturowa, która
oddziałuje na udane związki ekonomiczne. A tym samym sprzyja
bogaceniu się społeczeństw.
Jeśli ktoś nie wierzy,
że zaufanie przekłada się na sukcesy ekonomiczne, warto zajrzeć
do najnowszego badania udostępnionego przez Światowe Forum
Ekonomiczne. W "dziesiątce" krajów z największym
kapitałem społecznym jest Finlandia, Szwecja, Norwegia i Dania.
Stawce przewodzi Szwajcaria - również zawsze wysoko sytuowana w
rankingach zaufania.
Dlaczego Polacy nie
ufają politykom?
Osoby, które sprawują
władze w Polsce, widywane są przez nas bardzo często w negatywnym
kontekście. Czarę goryczy przelały w ostatnim miesiącu
nagrania, które opublikował tygodnik "Wprost".
Po ujawnieniu rozmów
nagranych w warszawskiej restauracji Sowa&Przyjaciele właśnie o
utracone zaufanie bał się najbardziej były minister w rządzie
Donalda Tuska, Michał Boni.
To właśnie on jeszcze
jako Szef Zespołu Doradców Strategicznych Premiera był
odpowiedzialny za raport "Polska 2030", który wskazywał
znaczenie kapitału społecznego w rozwoju kraju. Niestety,
przygotowany dokument nie stał się później wyznacznikiem dla
rządu.
Czy mamy szansę na
powstanie kultury zaufania w Polsce?
Jednym z pięciu warunków
sprzyjających powstaniu kultury zaufania, które wyróżnia prof.
Piotr Sztompka, jest odpowiedzialność ludzi i instytucji za
swoje działania. Czy tak jest w Polsce? Zapewne większość
Polaków odpowiedziałoby przecząco. Głos na ten temat zabrał
m.in. Jerzy Hausner. Były wicepremier w wywiadzie dla "Tygodnika
Powszechnego" odpowiadał na pytania związane z podsłuchaną
rozmową Bartłomieja Sienkiewicza i Marka Belki. - Dzisiaj
odpowiedzialność to zapewne jedno z najczęściej odmienianych
słów. Ale odmienia się tylko słowo, a zrozumienie jego sensu jest
żadne - mówił Pawłowi Reszce. Jak dodał, "to ciągła
gra w przerzucanie się odpowiedzialnością (...) ucieczka do
odpowiedzialności, która staje się systemową
nieodpowiedzialnością. To największa choroba naszego państwa."
Spójrzmy
na pozostałe cztery warunki. Pierwszy to porządek normatywny.
Tu można się zgodzić, że względnie ten warunek jest w Polsce
spełniany. Mamy stabilną konstytucję regulującą działania władz
państwowych, precyzyjny podział jednostek samorządu terytorialnego
i niezależne i niezawisłe sądownictwo, które nie raz udowodniło,
że nie po drodze mu z politycznymi interesami różnych rządów.
Drugi to trwałość porządku społecznego. Czy 25 lat
ucierania się demokracji można za taki uznać? Wielu miałoby
wątpliwość.
Kolejny czynnik to
przejrzystość organizacji społecznych. Jaka jest ogólna
opinia? Negatywna. Sztompka wymienia również "swojskość
otoczenia", co za Anthonym Giddensem przedstawia jako
"główny wątek zaufania". Ale czy nawet w swojskim
otoczeniu częściej stawiamy sąsiadowi piwo, czy stawiamy płot
między podwórkami? Ostatnio modne są nawet mury na
osiedlach. Częściej żyjemy jak Kargul z Pawlakiem. Pełni
podejrzliwości.
Jak więc zwiększać
poziom zaufania społecznego w Polsce? Kluczową rolę musi tu
odgrywać edukacja. Praca w grupach (zmieniających się!), która
wytwarza więzy i zmusza do zaufania. Zmusza nie proceduralnie. To
sytuacja jest czynnikiem wytwarzającym to ryzykowne zachowanie,
jakim jest zaufanie.
To, że jakość życia
i poczucie pomyślności są ściśle związane z występowaniem
uogólnionego zaufania, udowodnił również w swoich badaniach
amerykański politolog Ronald Inglehart. O co więc powinniśmy
walczyć w pierwszej kolejności? Jak mówił w rozmowie z Onetem
prof. Piotr Sztompka, należy jednocześnie dążyć do rozwoju w
tych dwóch kierunkach jednocześnie.
25 lat nieufności?
W ciągu ostatniego
ćwierćwiecza Polacy, czy to Ci ze szczytów władzy, czy zwykli
obywatele mieli wiele okazji pokazania braku zaufania do siebie.
W 1993 roku wybory wygrał
Sojusz Lewicy Demokratycznej. Cztery lata po miażdżącym
sukcesie "Solidarności" do władzy doszła partia
reprezentująca dawny ustrój. SLD uzyskało 20 proc. głosów.
Drugie miejsce z 15 proc. zajęło Polskie Stronnictwo Ludowe, które
też przecież nie wywodziło się z opozycji demokratycznej. Dopiero
na trzecim miejscu z 10 procentami głosów uplasowała się Unia
Demokratyczna.
"Trudno się dziwić,
że Polacy byli zdezorientowani. SLD zostało wywindowane na szczyty
popularności w 1993 roku dlatego, że było ostoją stabilności. W
tym paradoksie pierwszych lat po komunizmie znów byliśmy
prekursorami." - mówił w wywiadzie dla kwartalnika "Instytut
Idei" prof. Edmund Wnuk Lipiński.
Specjalnie z okazji 25
lat częściowo wolnych wyborów parlamentarnych, które uznaje się
za symboliczny koniec ustroju komunistycznego w Polsce, CBOS
opublikował badanie, które pokazywało zaufanie do instytucji.
Wynika z niego, że najwięcej badanych ufa wojsku (74 proc.) oraz
policji (71 proc.). Co ciekawe, większym zaufaniem niż władze
krajowe darzone są instytucje Unii Europejskiej oraz NATO (68 proc.
wskazań ufności). Polskiej władzy ustawodawczej i wykonawczej ufa
tylko 34 proc. respondentów.
Najmniej badanych ufa
partiom politycznym - 17 proc. Nic dziwnego, skoro codziennie
słyszymy o kolejnych kłótniach i wybrykach naszych wybrańców. Aż
35 proc. badanych nie znajduje partii, która wyrażałaby ich
poglądy.
Nieufność w Polsce
Anno Domini 2014
Niedawny sukces partii
Janusza Korwin-Mikkego również można oceniać jako przejaw braku
zaufania do klasy politycznej. Warto zadać sobie pytanie, czy
przegraną po wyborach do Parlamentu Europejskiego nie okazała się
cała klasa polityczna.
Politycy tak
krytykujący dzisiaj Nową Prawicę oraz samego jej lidera powinni
się zastanowić, co takiego się stało, że wyborcy do głosu
dopuścili osobę, która bez ogródek parlamentarne partie nazywa
bandą złodziei. Kwestią otwartą jest odpowiedź głównych
sił politycznych na policzek wymierzony im nie przez Janusza
Korwin-Mikkego, ale przez wyborców.
Zjawisko braku
zaufania działa w Polsce wielokierunkowo
Wiele zostało już
powiedziane na temat legitymizacji władzy. Niewiele mówi się
jednak na temat zaufania władzy do społeczeństwa. Nie tylko
obywatele nie ufają władzy. Również władza nie ufa obywatelom.
Czy dlatego, że boi się obywatelskiego zaangażowania, które
mogłoby rozbić zabetonowany układ partyjny?
Błędne koło
nieufności
Społeczeństwo widzi,
że władza nie dotrzymuje wyborczych obietnic. Coraz częściej
po wyborach słyszymy tłumaczenia: "kampania wyborcza rządzi
się swoimi prawami". Pytanie: jakimi? Gdzie są zapisane? To
błędne koło nieufności.
- Wielu Polaków nie płaci podatków, czy w inny sposób oszukuje państwo, bo nie widzi sensownie wydawanych pieniędzy.
- Pieniądze często wydawane są nieracjonalnie, bo tak każe przepis w ustawie o zamówieniach publicznych (przykładem może być tutaj konieczność wyboru najtańszego oferenta).
- Ustawa o zamówieniach publicznych jest tak skonstruowana, ponieważ brakuje zaufania, że dyrektor departamentu nie da zlecenia swojemu szwagrowi.
- A zlecenia dla szwagra Polacy dają, ponieważ, jak wspominał w wywiadzie dla portalu Onet Janusz Czapiński, cechuje nas patologiczny indywidualizm w wymiarze rodzinnym.
O co chodzi? Konkurujemy
niczym włoskie klany z innymi rodzinami, sąsiadami, znajomymi.
Zwycięstwo sprawia nam satysfakcję.
Zaufanie do polityków (a
raczej jego deficyt) to jedno. Niektórzy naukowcy nie przeceniają
wagi tego zjawiska. Jednym z nich jest Russel Hardin, politolog z
uniwersytetu w Nowym Yorku, który zaznacza, że brak zaufania do
władzy nie jest zjawiskiem nowym i nie należy przeceniać wagi tego
procesu współcześnie. Martwi jednak brak zaufania Polaków do
Polaków. "Przez 20 lat, od kiedy bada się w Polsce
kapitał społeczny, nie posunęliśmy się ani o krok do przodu"
- mówił w wywiadzie dla tygodnika "Polityka" Janusz
Czapiński.
Badania naukowców i
nasze osobiste doświadczenie wskazuje, że kapitał społeczny jest
takim dobrem, które się mnoży, jeśli się je dzieli. Nieufność
skutkuje z kolei nadmierną kontrolą, rosnącymi kosztami działania
w społeczeństwie (koszty transakcyjne) i pomnażaniem braku
zaufania.
"Kto nigdy nie
ufa, będzie oszukany"
W cytowanej w polskich
mediach już wielokrotnie "Diagnozie społecznej 2013"
prof. Janusza Czapińskiego można przeczytać, że od ostatniego
badania spadły "niezmiennie niskie od początku transformacji i
jedne z najniższych w Europie wskaźniki uogólnionego zaufania,
aktywności obywatelskiej, pracy na rzecz społeczności lokalnej i
skłonności do zrzeszania się".
To kluczowe składniki
silnej demokracji i społeczeństwa obywatelskiego. Dlaczego? "Nie
trzeba dużej wyobraźni, że ten samonapędzający się proces
powstawania spirali nieufności prowadzi do destrukcji społeczeństwa"
- tłumaczy w swojej pracy prof. Piotr Sztompka.
"Doświadczenie
dowiodło, że kto nigdy nie ufa, będzie oszukany". To nie są
słowa żadnego współczesnego filozofa. Autorem tych słów jest
Leonardo da Vinci. Żaden z cytowanych przeze mnie socjologów czy
politologów nie odkrył niczego nowego. Jednak społeczeństwa
cały czas uczą się na nowo zaufania. Bo trudno je zbudować, lecz
niestety bardzo łatwo zniszczyć.
Jak tłumaczy prof.
Janusz Czapiński, w krajach słabiej rozwiniętych, decydująca
przesłanką wzrostu gospodarczego jest kapitał ludzki. Po wejściu
do grona państw wysokorozwiniętych - do którego Polska aspiruje -
kluczowy jest kapitał społeczny.
- Powstaje pytanie, czy
jest możliwy dalszy rozwój Polski - po ewentualnym przekroczeniu
progu krajów rozwiniętych - przy obecnym poziomie kapitału
społecznego? Nie jest możliwy - mówił Czapiński podczas
sejmowej debaty pod koniec 2012 roku. - Nie przy obecnym poziomie
awersji do współpracy, wzajemnej nieufności we wszystkich
środowiskach. Ta nieufność panuje we wszystkich grupach
społecznych. Ona bije z telewizora - dodał.
Wydaje
się, że od tego czasu niewiele się zmieniło. Sporo więc pracy
przed nami.
I faktycznie!
I faktycznie!
/fragmenty tekstu z 2014 r. , źródło: Onet.pl/ - wytłuszczenia moje
Subskrybuj:
Posty (Atom)