piątek, 1 maja 2020

Brak zaufania

Czy brak zaufania to największy problem polskiego społeczeństwa?”

Wzywałem bardzo wyraźnie, byśmy odbudowywali elementarne zaufanie - mówił niedawno wicepremier Janusz Piechociński o swoim spotkaniu z przedsiębiorcami. Nie tylko w biznesie potrzebujemy w Polsce odbudowy zaufania. Jednak jak ufać, skoro co chwilę dowiadujemy się, że ktoś nas oszukuje? Zaufanie to ryzyko, jednak przykłady wielu krajów pokazują, że opłaca się je podejmować. O chronicznym braku zaufania, czyli jednym z największych problemów, który trapi nasze społeczeństwo.
"Zaufanie to zakład podejmowany na temat niepewnych, przyszłych działań innych ludzi" - taką definicję przyjmuje w swojej książce o zaufaniu prof. Piotr Sztompka. To jasne - ufając, ryzykujemy. Czy warto być hazardzistą?
To, że w Polsce nie ufamy politykom, nikogo nie dziwi. Jednak warto popatrzeć na porównanie, które dostarczył tegoroczny Europejski Sondaż Społeczny. W rankingu zaufania między ludźmi wyprzedzamy tylko Bułgarię, Cypr i Słowację. Przegoniła nas Portugalia, która jeszcze niedawno plasowała się niżej niż Polska.
Pięć pierwszych miejsc w rankingu też nie powinno być zaskakujących. Monopol na zaufanie w Europie ma Skandynawia. Liderem jest Dania. Obywatele tego kraju, odpowiadając na trzy pytania, ocenili ogólnie poziom zaufania na 20,5 punktów. Maksymalna ilość punktów do zdobycia wynosiła 30. Tuż za Danią uplasowała się Norwegia (19,7 pkt.), Finlandia (19,3), Szwecja (19,1) i Islandia (19). W Polsce ten wskaźnik wynosi 12,8. Różnica rzuca się w oczy.
Nieunikniony koszt transformacji
Przyczynę fatalnego poziomu legitymizacji władzy nie tylko w Polsce, ale szerzej, w krajach postkomunistycznych, wyjaśniał niedawno "Gazecie Wyborczej" prof. Henryk Domański z Polskiej Akademii Nauk. Według niego, chodzi o "nieunikniony koszt szybkiego przejścia od autorytaryzmu do demokracji". Swoją cegiełkę dołożyła Fundacja Bertelsmanna. Według badań tej instytucji, kraje byłego bloku komunistycznego powinny się wstydzić za swój dramatycznie niski poziom odpowiedzialności za innych i gotowość pomocy drugiemu.
Na inny aspekt, ściśle związany z naszą historią, zwracała uwagę Hanna Arendt. Autorka słynnej pracy pt. "Korzenie totalitaryzmu" podkreślała, że taki ustrój ma szansę na sukces tylko w zatomizowanym społeczeństwie. To dlatego czy to naziści, czy sowieci w ZSRR nie dążyli do budowy zaufania pomiędzy obywatelami swoich krajów.
Kilka lat temu w Gdańsku na problem braku zaufania zwracał uwagę Francis Fukuyama. - Kraje postkomunistyczne często borykają się obecnie z problemem deficytu wzajemnego zaufania obywateli do siebie oraz deficytem zaufania obywateli do władzy - mówił słynny naukowiec podczas konferencji "Europa i świat 30 lat po zwycięstwie polskiej Solidarności". Fukuyama nie pierwszy raz wspominał zresztą o roli zaufania w rozwoju społeczeństw. W książce pt. "Zaufanie. Kapitał społeczny a droga do dobrobytu" wskazuje wyraźnie, że zaufanie w społeczeństwie to najważniejsza cecha kulturowa, która oddziałuje na udane związki ekonomiczne. A tym samym sprzyja bogaceniu się społeczeństw.
Jeśli ktoś nie wierzy, że zaufanie przekłada się na sukcesy ekonomiczne, warto zajrzeć do najnowszego badania udostępnionego przez Światowe Forum Ekonomiczne. W "dziesiątce" krajów z największym kapitałem społecznym jest Finlandia, Szwecja, Norwegia i Dania. Stawce przewodzi Szwajcaria - również zawsze wysoko sytuowana w rankingach zaufania.
Dlaczego Polacy nie ufają politykom?
Osoby, które sprawują władze w Polsce, widywane są przez nas bardzo często w negatywnym kontekście. Czarę goryczy przelały w ostatnim miesiącu nagrania, które opublikował tygodnik "Wprost".
Po ujawnieniu rozmów nagranych w warszawskiej restauracji Sowa&Przyjaciele właśnie o utracone zaufanie bał się najbardziej były minister w rządzie Donalda Tuska, Michał Boni.
To właśnie on jeszcze jako Szef Zespołu Doradców Strategicznych Premiera był odpowiedzialny za raport "Polska 2030", który wskazywał znaczenie kapitału społecznego w rozwoju kraju. Niestety, przygotowany dokument nie stał się później wyznacznikiem dla rządu.
Czy mamy szansę na powstanie kultury zaufania w Polsce?
Jednym z pięciu warunków sprzyjających powstaniu kultury zaufania, które wyróżnia prof. Piotr Sztompka, jest odpowiedzialność ludzi i instytucji za swoje działania. Czy tak jest w Polsce? Zapewne większość Polaków odpowiedziałoby przecząco. Głos na ten temat zabrał m.in. Jerzy Hausner. Były wicepremier w wywiadzie dla "Tygodnika Powszechnego" odpowiadał na pytania związane z podsłuchaną rozmową Bartłomieja Sienkiewicza i Marka Belki. - Dzisiaj odpowiedzialność to zapewne jedno z najczęściej odmienianych słów. Ale odmienia się tylko słowo, a zrozumienie jego sensu jest żadne - mówił Pawłowi Reszce. Jak dodał, "to ciągła gra w przerzucanie się odpowiedzialnością (...) ucieczka do odpowiedzialności, która staje się systemową nieodpowiedzialnością. To największa choroba naszego państwa."
Spójrzmy na pozostałe cztery warunki. Pierwszy to porządek normatywny. Tu można się zgodzić, że względnie ten warunek jest w Polsce spełniany. Mamy stabilną konstytucję regulującą działania władz państwowych, precyzyjny podział jednostek samorządu terytorialnego i niezależne i niezawisłe sądownictwo, które nie raz udowodniło, że nie po drodze mu z politycznymi interesami różnych rządów. Drugi to trwałość porządku społecznego. Czy 25 lat ucierania się demokracji można za taki uznać? Wielu miałoby wątpliwość.
Kolejny czynnik to przejrzystość organizacji społecznych. Jaka jest ogólna opinia? Negatywna. Sztompka wymienia również "swojskość otoczenia", co za Anthonym Giddensem przedstawia jako "główny wątek zaufania". Ale czy nawet w swojskim otoczeniu częściej stawiamy sąsiadowi piwo, czy stawiamy płot między podwórkami? Ostatnio modne są nawet mury na osiedlach. Częściej żyjemy jak Kargul z Pawlakiem. Pełni podejrzliwości.
Jak więc zwiększać poziom zaufania społecznego w Polsce? Kluczową rolę musi tu odgrywać edukacja. Praca w grupach (zmieniających się!), która wytwarza więzy i zmusza do zaufania. Zmusza nie proceduralnie. To sytuacja jest czynnikiem wytwarzającym to ryzykowne zachowanie, jakim jest zaufanie.
To, że jakość życia i poczucie pomyślności są ściśle związane z występowaniem uogólnionego zaufania, udowodnił również w swoich badaniach amerykański politolog Ronald Inglehart. O co więc powinniśmy walczyć w pierwszej kolejności? Jak mówił w rozmowie z Onetem prof. Piotr Sztompka, należy jednocześnie dążyć do rozwoju w tych dwóch kierunkach jednocześnie.
25 lat nieufności?
W ciągu ostatniego ćwierćwiecza Polacy, czy to Ci ze szczytów władzy, czy zwykli obywatele mieli wiele okazji pokazania braku zaufania do siebie.
W 1993 roku wybory wygrał Sojusz Lewicy Demokratycznej. Cztery lata po miażdżącym sukcesie "Solidarności" do władzy doszła partia reprezentująca dawny ustrój. SLD uzyskało 20 proc. głosów. Drugie miejsce z 15 proc. zajęło Polskie Stronnictwo Ludowe, które też przecież nie wywodziło się z opozycji demokratycznej. Dopiero na trzecim miejscu z 10 procentami głosów uplasowała się Unia Demokratyczna.
"Trudno się dziwić, że Polacy byli zdezorientowani. SLD zostało wywindowane na szczyty popularności w 1993 roku dlatego, że było ostoją stabilności. W tym paradoksie pierwszych lat po komunizmie znów byliśmy prekursorami." - mówił w wywiadzie dla kwartalnika "Instytut Idei" prof. Edmund Wnuk Lipiński.
Specjalnie z okazji 25 lat częściowo wolnych wyborów parlamentarnych, które uznaje się za symboliczny koniec ustroju komunistycznego w Polsce, CBOS opublikował badanie, które pokazywało zaufanie do instytucji. Wynika z niego, że najwięcej badanych ufa wojsku (74 proc.) oraz policji (71 proc.). Co ciekawe, większym zaufaniem niż władze krajowe darzone są instytucje Unii Europejskiej oraz NATO (68 proc. wskazań ufności). Polskiej władzy ustawodawczej i wykonawczej ufa tylko 34 proc. respondentów.
Najmniej badanych ufa partiom politycznym - 17 proc. Nic dziwnego, skoro codziennie słyszymy o kolejnych kłótniach i wybrykach naszych wybrańców. Aż 35 proc. badanych nie znajduje partii, która wyrażałaby ich poglądy.
Nieufność w Polsce Anno Domini 2014
Niedawny sukces partii Janusza Korwin-Mikkego również można oceniać jako przejaw braku zaufania do klasy politycznej. Warto zadać sobie pytanie, czy przegraną po wyborach do Parlamentu Europejskiego nie okazała się cała klasa polityczna.
Politycy tak krytykujący dzisiaj Nową Prawicę oraz samego jej lidera powinni się zastanowić, co takiego się stało, że wyborcy do głosu dopuścili osobę, która bez ogródek parlamentarne partie nazywa bandą złodziei. Kwestią otwartą jest odpowiedź głównych sił politycznych na policzek wymierzony im nie przez Janusza Korwin-Mikkego, ale przez wyborców.
Zjawisko braku zaufania działa w Polsce wielokierunkowo
Wiele zostało już powiedziane na temat legitymizacji władzy. Niewiele mówi się jednak na temat zaufania władzy do społeczeństwa. Nie tylko obywatele nie ufają władzy. Również władza nie ufa obywatelom. Czy dlatego, że boi się obywatelskiego zaangażowania, które mogłoby rozbić zabetonowany układ partyjny?
Błędne koło nieufności
Społeczeństwo widzi, że władza nie dotrzymuje wyborczych obietnic. Coraz częściej po wyborach słyszymy tłumaczenia: "kampania wyborcza rządzi się swoimi prawami". Pytanie: jakimi? Gdzie są zapisane? To błędne koło nieufności.
  1. Wielu Polaków nie płaci podatków, czy w inny sposób oszukuje państwo, bo nie widzi sensownie wydawanych pieniędzy.
  2. Pieniądze często wydawane są nieracjonalnie, bo tak każe przepis w ustawie o zamówieniach publicznych (przykładem może być tutaj konieczność wyboru najtańszego oferenta).
  3. Ustawa o zamówieniach publicznych jest tak skonstruowana, ponieważ brakuje zaufania, że dyrektor departamentu nie da zlecenia swojemu szwagrowi.
  4. A zlecenia dla szwagra Polacy dają, ponieważ, jak wspominał w wywiadzie dla portalu Onet Janusz Czapiński, cechuje nas patologiczny indywidualizm w wymiarze rodzinnym.
O co chodzi? Konkurujemy niczym włoskie klany z innymi rodzinami, sąsiadami, znajomymi. Zwycięstwo sprawia nam satysfakcję.
Zaufanie do polityków (a raczej jego deficyt) to jedno. Niektórzy naukowcy nie przeceniają wagi tego zjawiska. Jednym z nich jest Russel Hardin, politolog z uniwersytetu w Nowym Yorku, który zaznacza, że brak zaufania do władzy nie jest zjawiskiem nowym i nie należy przeceniać wagi tego procesu współcześnie. Martwi jednak brak zaufania Polaków do Polaków. "Przez 20 lat, od kiedy bada się w Polsce kapitał społeczny, nie posunęliśmy się ani o krok do przodu" - mówił w wywiadzie dla tygodnika "Polityka" Janusz Czapiński.
Badania naukowców i nasze osobiste doświadczenie wskazuje, że kapitał społeczny jest takim dobrem, które się mnoży, jeśli się je dzieli. Nieufność skutkuje z kolei nadmierną kontrolą, rosnącymi kosztami działania w społeczeństwie (koszty transakcyjne) i pomnażaniem braku zaufania.
"Kto nigdy nie ufa, będzie oszukany"
W cytowanej w polskich mediach już wielokrotnie "Diagnozie społecznej 2013" prof. Janusza Czapińskiego można przeczytać, że od ostatniego badania spadły "niezmiennie niskie od początku transformacji i jedne z najniższych w Europie wskaźniki uogólnionego zaufania, aktywności obywatelskiej, pracy na rzecz społeczności lokalnej i skłonności do zrzeszania się".
To kluczowe składniki silnej demokracji i społeczeństwa obywatelskiego. Dlaczego? "Nie trzeba dużej wyobraźni, że ten samonapędzający się proces powstawania spirali nieufności prowadzi do destrukcji społeczeństwa" - tłumaczy w swojej pracy prof. Piotr Sztompka.
"Doświadczenie dowiodło, że kto nigdy nie ufa, będzie oszukany". To nie są słowa żadnego współczesnego filozofa. Autorem tych słów jest Leonardo da Vinci. Żaden z cytowanych przeze mnie socjologów czy politologów nie odkrył niczego nowego. Jednak społeczeństwa cały czas uczą się na nowo zaufania. Bo trudno je zbudować, lecz niestety bardzo łatwo zniszczyć.
Jak tłumaczy prof. Janusz Czapiński, w krajach słabiej rozwiniętych, decydująca przesłanką wzrostu gospodarczego jest kapitał ludzki. Po wejściu do grona państw wysokorozwiniętych - do którego Polska aspiruje - kluczowy jest kapitał społeczny.
- Powstaje pytanie, czy jest możliwy dalszy rozwój Polski - po ewentualnym przekroczeniu progu krajów rozwiniętych - przy obecnym poziomie kapitału społecznego? Nie jest możliwy - mówił Czapiński podczas sejmowej debaty pod koniec 2012 roku. - Nie przy obecnym poziomie awersji do współpracy, wzajemnej nieufności we wszystkich środowiskach. Ta nieufność panuje we wszystkich grupach społecznych. Ona bije z telewizora - dodał.
Wydaje się, że od tego czasu niewiele się zmieniło. Sporo więc pracy przed nami. 

I faktycznie! 
/fragmenty tekstu z 2014 r. , źródło: Onet.pl/ - wytłuszczenia moje