Przykład z wakacji. Autobus relacji
Ustka-Zakopane. Wsiadam, za mną usadawia się para 40 latków. Obok
usiedli ich znajomi. Cały czas nadają, głośno komentują swój wyjazd na
imprezę rodzinną. Donośnym głosem, na cały autobus rozmawiają ze sobą o
swoich osobistych sprawach. Zachowują się jakby byli sami albo co
najmniej właścicielami pojazdu, a inni dosiedli się tylko za ich
łaskawym przyzwoleniem. W międzyczasie ona lub on dzwoni z komórki
(także jednocześnie). Każda rozmowa trwa ok. 15 min. Wiem o każdym ich
pociotku, prezentach, co kto lubi zjeść.
Po pół godzinie nakładam słuchawki i
opuszczam oparcie fotela o centymetr. Od razu z tyłu słyszę: „co to za
dźwięk” i „wiesz zrobiło się tu ciasno”. Milczę, żeby się nie
denerwować. Oceniam doświadczane ”bucostwo” na 120%.
Dalej, włączono film video a ja
przyciskiem nad sobą głośnik. To zbiło tych z tyłu nieco z tropu („obcy”
dźwięk im przeszkadzał!), na chwilę ucichli. Obok mnie pasażer też
opuścił fotel (jak tylko się zatrzymaliśmy na postój i mój sąsiad
wyszedł, zauważyłem, iż buc z wielką złością mu ten fotel przywrócił do
pozycji pionowej.
Następnie, po paru minutach filmu, buce z
tyłu zgodnie komentują, tak żeby wszyscy słyszeli: jaki to film mierny,
kto go chce oglądać i że francuski. Nikt nie zwraca na to uwagi, więc
rezygnują z dalszego wpływu na sąsiadów i zajmują się dalej sobą.
Omawiają sprawy miejscowe (może to jacyś małomiasteczkowi notable?).
Wszystko bez jakichkolwiek zahamowań, głośno, nie przejmując się, iż
ktoś obok chce spać, czytać czy w ciszy się odprężyć. Po 4 godzinach
jazdy robi się już pora późno-wieczorna. Na szczęście moja droga dobiega
końca i wysiadam. Uff.
18-09-2015
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz