czwartek, 19 października 2017

Sukces czy porażka? Po 27 latach

Plusy i minusy transformacji

Obecnie zbieramy żniwo trwającego ponad ćwierć wieku neoliberalnego systemu. Być może pod względem gospodarczym odnieśliśmy ogromny, światowy sukces. Nawet jeśli tak się stało, pragnę skupić się na mniej pozytywnych obszarach, to jest poniesionych kosztach społecznych, a nade wszystko negatywnych zjawiskach w sferze mentalnej rodaków.
W początkowym okresie dawano do zrozumienia Polakom, iż choć mają teraz mocno zaciskać pasa, to w perspektywie 5-10 lat dogonimy światową czołówkę krajów rozwiniętych. Ten trudny, przejściowy okres miało nam osłodzić poczucie własności kawałka Polski. Mówiono nawet o 100 mln dla każdego… Miało się to ziścić m.in. przez otrzymanie przez każdego obywatela Świadectwa Udziałowego. Nic z tego nie wyszło (mi udało się w końcu spieniężyć papier za 65 zł!).
Stopień zamożności Polaków, który nie tak łatwo obiektywnie ocenić, wzbudza dwie refleksje. Pierwsza, iż jedni wzbogacili się nie zawsze dzięki swojemu wysiłkowi, po prostu zmiany zastały ich w odpowiednim miejscu (np. pracowali w pożądanej z punktu widzenia rynku instytucji, posiadali poszukiwany fach). Druga: inni zbiednieli nie wskutek własnej winy. Przy czym około 3 mln osób wyjechało za granicę nie zadowalając się „posadami” akwizytorów czy stanowiskiem kasjera w zagranicznym hipermarkecie (za najniższą płacę, pozwalającą może na przeżycie jednej osobie, ale już nie rodzinie). 

Bogactwo nie dla wszystkich 

Jak właśnie podano, najczęściej otrzymywana pensja (tzw. dominanta) w naszym kraju to około 1,8 tys. zł netto. Jedynie 10% społeczeństwa zarabia więcej niż 5 tys. zł miesięcznie! Czyli 420 euro to średnie uposażenie po 27 latach demokracji liberalnej!!! 
Regularnie, nieraz i dwa razy, do roku rosły koszty życia: podwyżki energii, gazu, wody, ogrzewania, wszelkich opłat administracyjnych - tylko... pensja wciąż była na tym samym poziomie. To nowy, niestety stały lęk wielu polskich rodzin, których byt wręcz był zagrożony. Zmieniły się proporcje w wydatkach. Kiedyś (za tzw. „Komuny”) koszty eksploatacyjne mieszkania wynosiły 10-20% przeciętnego dochodu. Teraz te koszty już „urynkowione” w wielu gospodarstwach zaczęły pożerać 60-80% dochodu rodziny!

[Informacja podana w 2019 r.]: Do niedawna (przed programem 500+), dochód roczny rodziny nie przekraczający 10 tys. zł rocznie! dotyczył prawie 5 mln Polaków. Ponieważ trudno za kwotę nieprzekraczającą 180 euro miesięcznie przeżyć jednej osobie a co dopiero rodzinie, prawdopodobnie pozostały dochód niknął w szarej strefie.

Odwrócona hierarchia wartości

Ten neoliberalny system (wyzuty z wszelkich wartości, pozbawiony działań osłonowych wobec tzw. najsłabszych grup społecznych) doprowadził do ogromnych przewartościowań i przemian w społeczeństwie. Wytyczył nowe cele i poddał weryfikacji dotychczasowe hierarchie wartości.
Państwo skwapliwie weszło w rolę zwykłego, a przy tym pazernego, pracodawcy. Sukcesywnie wyzbywało się wielu funkcji i obowiązków. Od wszelkich regulacji, choćby pośrednich, życia społecznego z ochotą umyło ręce. W końcu rola państwa zredukowana została do funkcji fiskalnej (ściągalność podatków i opłat). Przeciętny, niemajętny i „nieustosunkowany” obywatel (pozbawiony odpowiednich koneksji), niejednokrotnie zostawał ze swoimi udrękami sam. 

Nowe patologie 

Natomiast patologie życia społecznego – w systemie, w którym wyłącznie liczy się pieniądz i zysk – w wielu dziedzinach narastały. Na przykład gangsterska i bezkarna - "zgodna z prawem" - działalność tzw. czyścicieli kamienic.
Przy okazji takich cech jak spryt i zaradność (teraz bardzo pożądanych), wyzwolono mniej atrakcyjne, jak egoizm, myślenie tylko w kategoriach „co ja będę z tego miał”, a także podejrzliwość i nieufność, tych na których wypróbowywano nowe, dotąd nieznane, techniki manipulacji – poddawanych doświadczeniom działań marketingowych. 

Grunt to pieniądz 

Społeczeństwo uległo szybkiemu ekonomicznemu (i nie tylko) rozwarstwieniu, zatomizowaniu, nastąpił zanik solidarności tej ludzkiej przez małe „s”. Relacje między państwem i obywatelem, a w końcu same stosunki międzyludzkie, uległy merkantylizacji.
Cel w dużej mierze osiągnięto. Spora część społeczeństwa stała się prawie doskonałym zbiorczym konsumentem.

Prawie zerowy poziom kapitału społecznego 

Postawiono wyłącznie na jednostkę, jej rozwój i prawa, zapominając, iż człowiek to także istota społeczna. W rezultacie zanikły więzi już nie tylko sąsiedzkie, ale nawet rodzinne.
Najbardziej spektakularnym „osiągnięciem” przeprowadzonej na początku lat 90. transformacji ustrojowej to brak zaufania - przejawiający się podejrzliwością obywatela do własnego państwa (z wzajemnością), a w rezultacie każdego do każdego.
Socjologowie tylko co jakiś czas wyrażali ubolewanie, iż kapitał społeczny w Polsce nie wzrasta. No, ale skąd ma się ten wzrost brać, z powietrza? Na wysoki kapitał społeczeństwa pracują latami, a pierwszy ruch, szczególnie po dziesiątkach lat odgórnych dyrektyw, wg mnie należał… do państwa.
Mam na myśli także władzę samorządową, która mogła inicjować pewne przedsięwzięcia aktywizujące lokalną społeczność. Ale chyba nie była tym zainteresowana, bo konsekwencje takich działań byłyby poważne – instytucje musiałyby podzielić się właśnie otrzymaną ogromną władzą.
Należało stworzyć taki klimat, aby w człowieku zostały uruchomione te sfery, które zbudują a potem pogłębią, jego zaufanie do państwa, a także wzajemne, obywatela do obywatela. Takich sprzyjających warunków w Polsce w czasie i po transformacji – śmiem twierdzić – nie było.

Wolność nieograniczona 

Wolność nieograniczona wydawało się stanowi jedyny ideał następujących przemian. A przecież, to co dla jednego jest wolnością, dla drugiego może być utrapieniem. Wolność twoja często koliduje z moją. Stąd nie możemy czynić co nam się podoba – wolność innych ogranicza naszą wolność. Sama kultura zakreśla ramy wolności, no chyba, że kultury brak… 

"Wyzwolenie" od wszystkiego 

Lansowano hasła „róbta co chceta”, „co nie zabronione jest dozwolone”. Niektórzy rodacy skwapliwie je podchwycili. I zrozumieli dosłownie. Teraz mogę robić to, na co tylko mam ochotę. Bez żadnych ograniczeń. Bezkarnie. I tak wyedukowane społeczeństwo (bez promowania jakichkolwiek wzorców i zasad moralnych), zaczęło przyjmować za swoje nowe, „postępowe” (czy na pewno?) idee i zachowania. Część rodaków jakby "wyzwoliła się" od wszelkich zasad moralnych, dobrych obyczajów, a nawet zwykłej przyzwoitości. Teraz za to płacimy.
Czy da się stracony czas, jeśli chodzi o budowanie społeczeństwa obywatelskiego i skorygowanie widocznych spustoszeń dokonanych w sferze mentalnej „wyzwolonych” (chciałoby się rzec, od wszystkiego) jednostek nadrobić?

Ładniejszy pejzaż

Niewątpliwie Polska na przestrzeni ostatnich dekad zmieniła się. Wypiękniała. Fasady budynków odnowiono, zbudowano wiele dróg szybkiego ruchu, wyprostowano chodniki itd. W stolicy powstało metro. Przybyło reprezentacyjnych budynków. Z szarzyzny zrobiło się kolorowo.
Niemniej należy zauważyć i efekty uboczne wprowadzonego bez znieczulenia dzikiego kapitalizmu. I o tym spokojnie mówić.
2016

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz