Pod koniec XX wieku wydawało się, że
wielkie ideologiczne bitwy między faszyzmem, komunizmem i liberalizmem
zakończyły się druzgocącym zwycięstwem tego ostatniego. Można sądzić, że ustrój
demokratyczny, prawa człowieka i kapitalizm wolnorynkowy muszą podbić cały
świat. Jak zwykle jednak historia skręciła w nieoczekiwanym kierunku i po
upadku faszyzmu oraz komunizmu to liberalizm znalazł się w kropce.
Jednak od czasu globalnego kryzysu
finansowego z 2008 roku, ludzie na całym świecie odczuwają coraz mocniejsze
rozczarowanie liberalną opowieścią.
Inni doszli do wniosku (słusznie lub nie),
że liberalizacja i globalizacja to potężny przekręt wzmacniający pozycję
maleńkiej elity kosztem mas.
W przeszłości zdobyliśmy władzę
oddziaływania na otaczający nas świat i przekształcania całej planety. Nie
rozumieliśmy jednak złożoności globalnej ekologii, dlatego dokonując różnych
zmian, nieumyślnie zakłóciliśmy cały system i obecnie stoimy w obliczu
ekologicznej katastrofy.
Bez zabezpieczeń społecznych oraz odrobiny
równości ekonomicznej wolność nic nie znaczy.
Pewne grupy coraz bardziej monopolizują
owoce globalizacji, podczas gdy całe miliardy ludzi pomija się przy ich
podziale. Już dzisiaj najbogatszy 1 procent posiada połowę bogactwa świata. Co
jeszcze bardziej niepokojące, 100 najbogatszych ludzi posiada w sumie większy
majątek niż cztery miliardy najuboższych.
We wszystkich spokojnych, bogatych i
liberalnych krajach, takich jak Szwecja, Niemcy i Szwajcaria, istnieje silne
poczucie nacjonalizmu. Na liście krajów, którym brakuje zdrowych więzi
narodowych, znajdziemy Afganistan, Somalię, Kongo i większość innych państw
upadłych.
W 2016 roku, mimo wojen w Syrii, na Ukrainie
i w kilku innych punktach zapalnych, mniej ludzi zginęło w wyniku ludzkiej
przemocy niż z powodu otyłości, wypadków samochodowych lub samobójstw.
Problem polega na tym, że świat jest
znacznie bardziej skomplikowany niż szachownica, a ludzka racjonalność
nie wystarcza do tego, by naprawdę go zrozumieć.
Kto mógłby być szczęśliwy bez miłości,
przyjaźni i wspólnoty? Jeśli ktoś prowadzi samotne, skupione na samym sobie
życie, niemal na pewno będzie nieszczęśliwy.
Tymczasem w XXI wieku zalewają nas olbrzymie
ilości informacji i nawet cenzorzy nie próbują tego przepływu blokowa. Zajmują
się za to szerzeniem dezinformacji albo rozpraszaniem naszej uwagi rzeczami
nieistotnymi.
Władze państwowe nie mogą liczyć na to, że
uda im się ukryć wszystkie niewygodne informacje. Ale też zatrważającym łatwo
daje się zasypywać społeczeństwo sprzecznymi doniesieniami i zajmować je
tematami zastępczymi.
Jednym kliknięciem można uzyskać dostęp do
niezliczonych innych rzeczy, co utrudnia skupienie, a gdy polityka albo nauka
wydają się zbyt skomplikowane, powstaje pokusa, by zacząć oglądać jakieś
filmiki ze śmiesznymi kotkami, czytać plotki na temat celebrytów albo zanurzyć
się w pornografię.
Zamiast coraz większej ilości informacji
ludziom potrzebna jest zdolność ich rozumienia, odróżniania tego, co ważne, od
tego, co nie, przede wszystkim zaś zdolność łączenia wielu bitów informacji w
szerzy obraz świata.
[Ponura prognoza:]
Całe bogactwo i cała władza mogą się
skupić w rękach wąskiej elity, podczas gdy większość ludzi będzie cierpiała nie
z powodu wyzysku, lecz z powodu czegoś znacznie gorszego – z powodu braku
znaczenia.
fragmenty książki N.Harari: „21 lekcji na XXI wiek”
[Wytłuszczenie moje]