Po ostatnich doniesieniach o krwawych
zamachach w Paryżu – których sprawcami nie byli przecież przyjezdni z
daleka terroryści, tylko mieszkańcy Francji i pobliskiej Belgii – trzeba
by się zastanowić nad tłem na jakim pożywka dla terroryzmu się rozwija.
Należy sobie zadać pytanie, dlaczego
młodzi ludzie (przeważnie Arabowie, ale nie tylko) żyjący od urodzenia w
kraju, który ich rodzicom zapewnił azyl i drugą ojczyznę, dają posłuch
mułłom i aktywistom państwa muzułmańskiego. Co oni dają im atrakcyjnego i
niestety trzeba to dodać, czego nie oferuje im państwo o demokracji
liberalnej? Dlaczego nie tylko się nie zintegrowali z otoczeniem, ale
jak można przypuszczać, nadal czują się tu obco, odrzuceni, pozbawieni
szans na lepsze życie, na wyjście z dzielnicy-getta. Proszę zauważyć, iż
miało to miejsce w państwie bardzo świeckim, gdzie religia dawno
została wyrugowana z życia publicznego. Piszę o tym, bo u nas często
pewne gremia usiłują nam narzucić narrację, iż to Kościół i religia
katolicka są przede wszystkim winne za odrzucenie obcych.
Skąd bierze się frustracja, nienawiść i
ogromna determinacja skłaniająca do nałożenia pasa szahida, wzięcia do
ręki karabinu, wyjścia na ulicę i mordowania swoich sąsiadów?
Pewną odpowiedź, zaledwie trop, znalazłem
w mediach. Otóż podano tryb życia jednego z terrorystów. Ponad 30-letni
mężczyzna spędzał dotychczasowe swoje życie na: oglądaniu filmów leżąc
na kanapie, paleniu trawki, spaniu za dnia, słuchaniu hip-hopu. I
dodano: „nie chodził do meczetu, nie modlił się”.
21-11-2015
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz