środa, 14 marca 2018

"Elyta"

Dzisiejszą liberalno-lewicową opcję toczy zasadnicza choroba. Nie przyjmuje zupełnie do wiadomości, iż ktoś może inaczej myśleć, przeżywać, wyznawać inne niż oni sami wartości (?).

Ktoś religijny albo myślący innymi kategoriami, jest dla nich osobą niepełną, chorą, niezrównoważoną. A tę odmienność tłumaczą sobie – jakby w jedyny dostępny sobie sposób – przypisując interlokutorowi nikczemne motywacje, niskie pobudki, osobiste skrzywienia.

Sprawiają wrażenie jakby uważali, iż tylko oni rozumują i postępują prawidłowo.
Arogancja i pogarda - to cechy bijące wprost w oczy.

Ponadto, coraz częściej to myślenie skażone jest klinicznym mechanizmem psychologicznego przeniesienia i projekcji. „Mamy uprzedzenia, złe emocje. Ale przecież to niemożliwe. To nas chcą skrzywdzić, na nas czyhają. My jesteśmy w niebezpieczeństwie. Wobec tego głoszą wszem i wobec, jak to ich usiłują pognębić. A przecież to tylko własne uczucia i myśli...”.

Trudno w tej sytuacji liczyć na jakikolwiek dialog. Bo do tanga trzeba dwojga.

Ps. A propos autokratyzmu i totalitaryzmu. Dzisiaj, która opcja ma w sobie większy ich potencjał? :)