czwartek, 17 sierpnia 2023

Spadkobiercy Solidarności. Mity i fakty

Opozycji - tej pretendującej do odzyskania władzy - najbardziej jedno się udało. Otóż sprawić wrażenie, że ci którzy są z nią, to wyraźnie lepsza część społeczeństwa: bardziej inteligentna, wykształcona i - zważywszy na potworności wyprawiane przez PiS - moralnie zdrowsza.

Jest w tym ziarno prawdy, ponieważ za poprzednich rządów najgorzej mieli zwykli zjadacze chleba, na etatach, bez specjalistycznego wykształcenia, emeryci. Pracodawcy (więksi), kadra zarządcza, wzięci specjaliści źle nie mieli, nawet całkiem dobrze.

A więc „kupą mości panowie”, wiadomo, że mamy rację. Tylu ludzi wykształconych, artystów by się myliło? Stąd powielanie „prawd” zapodanych przez bardzo sprzyjające opozycji media: popularną telewizję, znany dziennik, tygodniki. I przede wszystkim non-stop sączone „fakty” do tak obecnie popularnych internetowych portali społecznościowych.

Niestety ostatnie dekady nie wykształciły człowieka myślącego samodzielnie i w sposób krytyczny. Raczej wyhodowano rodaka, który prawie nie czyta, wiedzę czerpie niemal wyłącznie z sieci, karmi się „objawieniami” podsuwanymi mu przez media. Wielu nie wychodzi poza swoje ulubione portale. Już do rangi symbolu urosły takie witryny jak Tik-Tok czy Pudelek. To, że formalnie poziom wykształcenia (licząc „magistrów”) w wolnej Polsce się zwiększył o niczym nie świadczy.

Następnie opozycja tworzy mit, że tylko my, sami nazywając się „demokratami” jesteśmy kontynuatorami walki Solidarności o wolność i demokrację. A manipulacje pisowskie chcą nam tę wolność i niezależność odebrać. My kombatanci nie dopuścimy do tego. To my i tylko my jesteśmy kontynuatorami dziedzictwa Sierpnia 80.!

Należy tu wspomnieć, iż postulaty lat 80. nie dotyczyły modelu polityczno-ekonomicznego, lecz sprawiedliwości społecznej, właściwej dystrybucji dóbr, poprawienia warunków bytowych pracownika najemnego et cetera.

Przede wszystkim, już w latach 90. po dojściu do władzy elit solidarnościowo-opozycyjnych, szybko hasła „solidarnościowe” zastąpiono hasłami typowymi dla liberalnej gospodarki wolnorynkowej. Odtąd większe prawa wynikały z większej własności. Bardzo trafnie w swoich publikacjach ujął to prof. David Ost, cytuję: „Podobnie jak w początkach epoki komunizmu nowy rząd z definicji uznano za sprzyjający ludziom pracy. Ruch społeczny [Solidarność] włączył się bowiem w budowanie gospodarki rynkowej, a nie obronę ludzi pracy w tym gospodarczym systemie”.

Ten sam badacz zauważył, iż „Liberalizm stał się ideologią władzy”. A inny wprost stwierdził „Zbudowali socjalizm dla bogatych i kapitalizm dla biednych”.

Z kolei już w 1996 r. Jan Paweł II podczas pielgrzymki w ojczyźnie przestrzegał: „Nie ma wolności bez solidarności” (tym razem przez małe „s”).

Tu dygresja. Od 30 lat zastanawiam się, dlaczego w Polsce w początkach lat 90. ale też później, nie przeprowadzono żadnej poważnej debaty publicznej na temat kształtu państwa jakiego życzy sobie większość obywateli!

Nietrudno dostrzec, że dojście do władzy PiS dokonało się właśnie dlatego, że z dobrodziejstw systemu korzystały dość wąskie elity, a wielu reprezentantów mniej intratnych zawodów znajdowało się na chronicznym marginesie społeczno-finansowym. A nawet całe grupy społeczne. Świetnie za to przedstawiały się podobno wskaźniki ekonomiczne... W tym kontekście, „rewolucję PiS” można widzieć jako normalną reakcję na niedoskonały system, który osiadł pod koniec lat 90. i w zasadzie do 2015 r. nie uległ istotnym zmianom!

Zaciekli przeciwnicy PiS chcieliby za wszelką cenę zachować status quo. Przypominają pod tym względem byłych komunistów, którym jeszcze w latach 80. wydawało się, że rewolucja Solidarności zniszczy idee według nich sprawiedliwego systemu – choć popełniano błędy – opartego o przewodnią rolę partii.

Należy nadmienić, iż wielu działaczy upadającego wówczas systemu nakazowo-rozdzielczego uznało „znaki czasu” i potrafiło odejść od wpływów i znaczenia z honorem. Wielu dzisiejszym „kombatantom demokracji” przychodzi to jak widać z większym trudem.

W tym miejscu należy zwrócić uwagę, iż w kraju nie toczy się żadna walka o wolność, tylko istnieje spór kulturowo-cywilizacyjny, który na Zachodzie trwa już od lat.

Drugim kołem napędowym wykorzystywanym bez skrupułów przez opozycję, tę w pretensjach, jest wieczne niezadowolenie rodaków ze swojego państwa, z rządzących. Historia tego zjawiska jest długa. „Tylko rozkradają, na szczytach władzy panuje kolesiostwo, nie mają dobrych intencji, prywata przede wszystkim. A biednemu zawsze wiatr w oczy.”

Zaufanie obywatela do państwa także w wolnej Polsce, o czym świadczą przeprowadzane parę lat temu badania, nie wzrosło (ciekawe dlaczego :). Opozycja świetnie o tym wiedząc, w zasadzie nic innego nie robi od 26 października 2015 roku, jak te resztki zaufania podkopuje. I należy przyznać, osiąga tu sukcesy. Ale. Nie trzeba być prorokiem, iż to polityka krótkowzroczna. Prędzej czy później, każde rządy przeminą a współczesne państwo bez choćby minimum zaufania do niego obywateli (i na odwrót) będzie państwem pozornym. Sprawne współczesne państwo nie może się obyć bez zaufania własnych obywateli. Takie państwo po prostu nie działa, nie będzie skuteczne w wypełnianiu swoich funkcji.

Patrząc z perspektywy już dekad, postrzegam, że i druga strona też tworzy swoistą narrację mijając się z istotą rzeczy.

Strona nazwijmy ją konserwatywna, upatruje niewłaściwy sposób przeprowadzenia transformacji ustrojowej i potem błędną politykę kolejnych rządów w agenturze służb dawnego porządku. A więc Polska nie sprostała zadaniom sprawiedliwego państwa, w którym sposób dzielenia dochodu byłby bardziej równomierny, zadowalał większe grupy społeczne. Jednym słowem sugerują, że kraj nie rozwijał się tak jakby mógł, gdyby komuniści i ich pobratymcy nadal nie trzymali w swoich rękach władzy i pieniędzy.

Moim zdaniem to jest interpretacja zaciemniająca istotę rzeczy. Transformacja była niezbędna, musiała się odbyć w sposób mniej lub bardziej szokowy dla społeczeństwa, szczególnie tych uboższych warstw (bo przeważnie koszty zmian zawsze ponoszą najbiedniejsi). Natomiast można mieć żal, iż w zasadzie do 2015 roku kierunek polityki wewnętrznej, społecznej (jeśli takowa była?) pozostawał niezmienny. Aż można się dziwić, że Kaczyński dopiero po ćwierć wieku doszedł do władzy.

Jednym słowem, nie tyle upatrywałbym słabości państwa w tym, iż nie usunięto „komunistów” (tak naprawdę komuniści to byli w latach 50-60.) co w tym, iż nowi decydenci przyjęli liberalny model państwa. I trwali w nim do końca, mimo formalnie zmieniających się rządów.

W mojej ocenie, za stan kraju odpowiadały rządy o niezmiennej aż do 2015 roku proweniencji liberalnej! Chyba, że uwierzymy, iż głównym celem byłych komunistów, tak, pewnie mających jeszcze wpływ na nową władzę, było doktrynalne trzymanie się liberalnych zasad w gospodarce i życiu społecznym!

Wiele do życzenia po ćwierć wieku wolności, pozostawiała wciąż sytuacja mieszkaniowa, służba zdrowia, wymiar sprawiedliwości, a także jakość instytucji państwowych. A właśnie stykając się jako obywatel z instytucją, ten pierwszy wyrabiał sobie ocenę całego obowiązującego realnie systemu.

Sporo się udało, ale wiele nie. Stąd nadszedł czas na zmianę priorytetów i wreszcie, bo sama „niewidzialna ręka rynku” różnic społecznych nie zniwelowała, na tworzenie zrębów polityki społecznej.

Ma więc i Kaczyński prawo powoływać się na dziedzictwo Sierpnia 80., twierdząc iż dopiero jego polityka daje szanse zrealizowania pamiętnych postulatów, marzeń o sprawiedliwym i przyjaznym dla obywatela państwie, czyli mówiąc w skrócie do dokończenia rewolucji Solidarności!

Opozycja rości sobie moralne prawo do totalnej krytyki, bo... według nich dzieją się rzeczy straszne: trybunał, sądy, Konstytucja, praworządność.

To ja zadam także pytanie natury moralnej. Gdzie oni byli? Tak, gdzie byli „demokraci”, kiedy:

  • przeprowadzano dziką reprywatyzację

  • bezkarnie działali tzw. czyścicieli kamienic

  • likwidowano posterunki policji

  • likwidowano połączenia kolejowe i autobusowe skazując tym samym wiele rejonów kraju na peryferie, margines społeczno-kulturalno-gospodarczy

  • obywatel pozbawiony był jakiejkolwiek ochrony ze strony państwa (sądowe wyroki nierychliwe i nierzadko niewiele mającego wspólnego z poczuciem elementarnej sprawiedliwości)

  • obywatel nie miał żadnego realnego wsparcia, gdy niekoniecznie ze swojej winy znalazł się w - trudnej sytuacji (stracił pracę, podupadł na zdrowiu)

  • podnoszono wiek emerytalny (w przypadku kobiet o 5 lat!)

  • podwyższano VAT

  • obowiązywały umowy śmieciowe

  • stawka godzinowa wynosiła 3 zł

  • bezrobocie było na poziomie 20,00% (2003) –12,5% (2014) (w 2020: 3%; 2021: 6%)

  • minimalna płaca wynosiła 800,00 brutto! (2003) – 1.680,00 (2014) - (w 2021: 2.800,00)

  • przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej wynosiło 3.783,46 zł (2014) – (2021: 5.662,53 zł)

  • państwo było bierne i słabe (przez niepodejmowanie działań stwarzało doskonałe pole aktywności dla rożnych naciągaczy i oszustów, przykład: Amber Gold)?

Dlaczego milczeli przez ćwierć wieku?

                                                                                                                                sierpień 2023


piątek, 7 kwietnia 2023

Karykatura wolności

Dzisiaj wielu jest przeczulonych na punkcie wolności. Nawet ogólnoświatowa pandemia nie jest dla nich wystarczającym powodem wprowadzania jakichkolwiek ograniczeń. Wyższa konieczność ich nie przekonuje. Niczym nieskrępowana wolność bez uwzględnienia okoliczności jest dla nich jedynym imperatywem. Nie wiem czy sobie uświadamiają, że w praktyce dokonują wyboru między ryzykiem śmierci a wolnością. Czy wywyższanie wolności ponad życie to nie karykatura wolności? Przecież nie walczą z okupantem, ciemiężcą tylko z własnym państwem.

A mnie zniewala wiele innych rzeczy, z którymi się i w naszym kraju spotykam.

Na przykład otwierając skrzynkę pocztową wysypują się z niej dziesiątki druków reklamowych i gazetek oferujących produkty. I muszę się na to godzić, bo podobno obowiązuje prymat reklam nad spokojem i zdrowym rozsądkiem. Domyślnie jest (w Kodeksie handlowym?), że chcę reklam, choć nikt mnie o to nie pytał, a jeśli się nie godzę to podobno mogę je ograniczyć… ale muszę za to zapłacić.

Nowa praktyka parkowania przed sklepami. Parkuję tam gdzie wolne miejsce. Teraz muszę iść do parkometru, na ogół znajduje się przy samym sklepie, wydrukować bilet, następnie wrócić do samochodu, nieraz z 50 metrów, wetknąć bilet za szybę i z powrotem przemaszerować pod sklep. Brawo, świetnie ktoś to wymyślił.

Nawet denerwuje mnie w hipermarkecie (praktyka w Lidlu), kiedy mając zajęte ręce pakowaniem towaru, kasjerka podtyka mi pod nos paragon, zmuszając mnie do jego odbioru (jakby nie mogła położyć go na ladzie). Widocznie tak zostają wyszkolone.

A inwigilacja przez miejskie kamery? Właściwie gdzie się ruszysz możesz być nagrywany. A w czyje ręce wpadną nagrania? Któż to wie.

To dopiero ograniczenia wolności! A nikt nie protestuje... bo wolność gospodarcza, liberalizm.

                                                                                                /pierwsza publikacja: lipiec 2021/