czwartek, 28 grudnia 2017

Kapitalizm z ludzką twarzą

Duńskie państwo opiekuńcze dba o swoich obywateli, tym samym ułatwiając zmianę ścieżki kariery. Po pięciotygodniowej „kwarantannie” uzyskujesz prawo do maksymalnie dwuletniego zasiłku na poziomie wynagrodzenia dla pracownika poddanego redukcji etatu, czyli 80-90 procent wypłaty. Na duńskim rynku pracy obowiązujące elastyczny model zabezpieczenia, który ułatwia zwalnianie zbędnej siły roboczej. Ale zapewnia zwolnionym opiekę i pomoc w znalezieniu zatrudnienia odpowiadającego ich preferencjom – a cały program finansowany jest z podatków. Co czwarty statystyczny Duńczyk zmienia prace raz na rok, a 40 procent bezrobotnych znajduje ja w ciągu kwartału.
Unormowanie godzin pracy, opieka przedszkolna oraz urlopy macierzyńskie pomogły zakorzenić w duńskim społeczeństwie ideę szukania równowagi między pracą a czasem wolnym, którą obecnie traktuje się jak coś naturalnego. W piątek pracownicy wychodzą wcześniej z pracy, ponieważ chcą spędzić czas z dziećmi.
A ponieważ około dwóch trzeci Duńczyków jest zrzeszonych w związkach zawodowych, pracownicy dysponują realną siła umożliwiającą walkę o swoje prawa i przywileje, gdyby zaczęło się źle dziać.
W Danii obowiązuje najkrótszy tydzień pracy, a według najnowszych statystyk Duńczycy przepracowują średnio 34 godziny tygodniowo.
Władze samorządowe mogą przez rok wspierać finansowo pracownika, który nie pojawia się w pracy, a po upływie tego okresu zaproponować osobom, u których zdiagnozowano stres, zmniejszenie wymiaru czasu pracy lub doradztwo zawodowe.
Duński rząd ma długą tradycję wspierania sportu amatorskiego, całkowicie za darmo udostępnia przestrzeń, w tym budynki, oraz zapewnia wsparcie finansowe dla osób poniżej 25 roku życia, które chciałyby założyć stowarzyszenie albo do jakiegoś dołączyć. W ośrodkach miejskich z obiektów mogą za darmo korzystać także osoby starsze, po 25 roku życia. W Danii istnieje ok. 80 tysięcy stowarzyszeń, do których należy niemal 90 procent obywateli; statystycznie rzecz biorąc każdy Duńczyk jest zapisany do 2,8 klubów.
Duńskie teatry są mocno subsydiowane z budżetu, „a faktyczna cena biletu jest dwukrotnie, a może nawet trzykrotnie wyższa od tej, którą płacimy w kasie”.
Dania jest krajem o najniższej różnicy płac ze wszystkich państw zrzeszonych w OECD. Różnica w wypłacie, jaką zabierze do domu, przykładowo szef … i prosty sprzątacz, nie jest równie przepastna co w wielu innych krajach.
Wszyscy pracownicy otrzymują godziwe wynagrodzenie, wszyscy mogą liczyć na pomoc państwa i wszyscy płacą podatki. A jeśli w portfelu zabraknie nam gotówki na kolejny bezsensowny zakup, to chyba nie jest aż tak źle.
Christian potwierdza, że to między innymi dzięki wysokiemu poziomowi zaufania społecznego Duńczycy są tacy piekielnie szczęśliwi.
Kiedy człowiek nauczy się ufać „systemowi” i uwierzy, że państwo nie próbuje go wykiwać, płacenie podatków staje się o wiele łatwiejsze...

[Żeby nie było zbyt pięknie:]

W Danii przyjęto jedne z najwyższych stawek podatkowych na świecie – osoby najlepiej zarabiające oddają fiskusowi około 56 procent swoich zarobków.
Nie ma wątpliwości, że w Danii nikt ze zwierzętami się nie cacka. Dziewiątego stycznia 2014 roku żyrafa zjadła swój ostatni, prawdziwie duński posiłek w postaci żytniego chleba, po czym strzelono jej w głowę z pistoletu bolcowego. Na oczach zwiedzających. Następnie pracownicy zoo przeprowadzili sekcję, którą obejrzały tłumy rozentuzjazmowanych dzieci wraz z rodzicami, ciekawych, jak wygląda żyrafa od środka. Mariusa [imię żyrafy] pocięto na kawałki i rzucono na pożarcie lwom – również się z tym nie kryjąc.
Jeszcze dwa pokolenia temu Dania była społeczeństwem rolniczym, więc dla nas zwierzęta to po prostu zwierzęta – tłumaczy [profesor bioetyki uniwersytetu w Kopenhadze]. Większość osób o rolniczych korzeniach ma podobne zdanie.
Wychodzi na to, że Duńczycy lubią oglądać ubój zwierząt, które zamierzają zjeść, a wegetarianizm jako tako praktycznie nie istnieje.
Również łowiectwo jest w Danii w pełni akceptowane, a co więcej, stanowi popularne hobby we wszystkich grupach społecznych.
Ale choć Dania zajmuje czołowe miejsce na liście najszczęśliwszych miejsc na świecie, a większość obywateli należy do Kościoła, jest to także jeden z najmniej religijnych krajów – poziom uczestnictwa we mszy jest bardzo niski, w sferze edukacji najwięcej jest szkół świeckich oraz prowadzonych przez ośrodki obywatelskie, a w ogólnokrajowych ankietach obywatele regularnie potwierdzają swój ateizm (a przynajmniej agnostycyzm).
Dania plasuje się w czołówce krajów europejskich pod względem spożycia alkoholu.
Jak donosi OECD Dania przoduje w Europie pod względem zażywania leków antydepresyjnych.

/Fragmenty z H. Russell „Życie po duńsku. Rok w najszczęśliwszym kraju na świecie”, 2017/
Czyżby system zaserwowany Polakom po 1989 roku, to na pewno ten sam wolnorynkowy kapitalizm!?

piątek, 15 grudnia 2017

Propozycja konstruktywna.1

Osiedlowa tablica ogłoszeń.
Teraz w dobie Internetu propozycja ta wydaje się spóźniona o dobre ćwierć wieku. Ale nie do końca. Ogłoszenia w sieci mają szeroki zasięg terytorialny. A tutaj chodzi o ogłoszenia z niewielkiego obszaru - zawężonego do dzielnicy, osiedla - gdzie łatwo można dotrzeć na piechotę. Adresat znajduje się tuż za rogiem (mieszkanie do wynajęcia, rzecz do kupienia, usługa).
Znowu inspiracją jest Wielka Brytania.
W centralnych punktach dzielnicy umożliwia się mieszkańcom zamieszczanie bezpłatnych ogłoszeń.  Na przykład w witrynie budynku należącego do miasta, instytucji samorządowej. Ewentualnie za jakąś symboliczną opłatą (np. złotówka na tydzień) ogłoszenia udostępniałyby witryny sklepów, usytuowanych w centralnych punktach dzielnicy lub osiedla. Na skrzyżowaniu centralnych traktów (w Londynie były to zazwyczaj okolice stacji metra).

Propozycja konstruktywna.2

Wystawka rzeczy zbędnych.
Czasami się zastanawiam, dlaczego przez ponad ćwierć wieku niezależności, tak rzadko korzystaliśmy z rozwiązań, które w innych krajach sprawdziły się i dobrze przez lata funkcjonowały. Ku ogólnemu pożytkowi.
Choć i kolejna propozycja wydaje się "trącić myszką", wierzę iż wciąż może być użyteczna. Otóż pragnę na wzór angielski zaproponować zorganizowanie tzw. wystawki dla mieszkańców danej dzielnicy. Każdy kto chce miałby sposobność sprzedaży/wymiany/oddania zbędnych przedmiotów, które komuś jeszcze mogą się przydać. Tak jest – a w każdym razie do niedawna było – w całej Anglii. Na przykład, w okresie letnim w Londynie w większości dzielnic, taka wzajemna wymiana przedmiotów za najczęściej symboliczną kwotę, odbywała się co drugą sobotę w miesiącu.
Nie było żadnych opłat, każdy wystawiał co chciał (ciuch, zabawkę, część do jakiegoś sprzętu itp.). Nie widziałem żadnych ichnich inspektorów ZUS, Sanepidu, Wydz. Ruchu Drogowego, PIP, poborców podatkowych itd. Po prostu było to traktowane jako dzielnicowa impreza niedochodowa…
Administracja samorządowa dzielnicy ustawiała na swoim terenie (plac, skwer) kilka prowizorycznych straganów. Przychodzili ludzie, wykładali artykuły lub produkty np. własne wypieki. Inni to kupowali za parę złotych (tam za przysłowiowego funta) i to wszystko. Większość zadowolona, rzecz zbędna przechodziła na własność innej osoby, nierzadko sąsiada. Ktoś jeszcze z niej mógł skorzystać, się nią cieszyć. Czasami trafiało się coś lepszego, jakiś antyk, choć dla prawdziwego kolekcjonera każda rzecz może być wartościowa. W ten sposób zamiast w galerii dużo Anglików spędzało czas wolny. W Wielkiej Brytanii zauważyłem, iż takie imprezy cieszyły się ogromnym powodzeniem nie tylko wśród uboższej grupy mieszkańców.
Sprawa nie powinna przekraczać i naszych rodzimych możliwości organizacyjnych. Chodzi o wyznaczenie miejsca, ustawienie kilku straganów i ław oraz o wcześniej – co najmniej tydzień naprzód – obwieszczenie imprezy w formie plakatów (i Internecie).
Nasz kraj wciąż na dorobku, a dotąd takiej możliwości mieszkańcom chyba jeszcze władze żadnego miasta nie sprezentowały. Może ktoś się odważy?
Może po zbudowaniu już społeczeństwa wolnorynkowego, należałoby teraz popracować nad organizowaniem się ludzi, tworzeniem wspólnot (co wreszcie może zapoczątkować tak pożądane i oczekiwane społeczeństwo obywatelskie).