czwartek, 19 października 2017

Banksterzy

Ostatnio w prasie (w GW!) przeczytałem ciekawą odpowiedź redaktora M. Samcika na list czytelnika. Chodziło o nazywanie doradców bankowych – „banksterami”.
Cytuję:
Ten człowiek nie jest zły, on po prostu wykonuje swoją pracę. Jest kontrolowany, sprawdzany, nagrywany, podsłuchiwany, szkolony, rozliczany z celów sprzedażowych. Wpadł w machinę sprzedażową, która powoduje, że nie ma ani czasu, ani możliwości, żeby porozmawiać z klientem o jego prawdziwych potrzebach, doradzić mu rzeczywiście najlepsze rozwiązanie, odradzić rozwiązanie złe albo odesłać z kwitkiem, jeśli wspólnie dojdą do wniosku, że w palecie oferowanych przez bank rozwiązań nie ma tego najbardziej odpowiedniego. Nie może powiedzieć klientowi: „Nie potrzebujesz tej karty, po co ci to ubezpieczenie?”, bo może za to wylecieć z pracy. To, że ludzie mających wiedze i chęć, żeby pomagać klientom, przerabia się na maszynki sprzedażowe, jest zasługą dyrektorów, szefów pionów, członków zarządu.
Dużo rozmawiałem z wysoko postawionymi menadżerami w bankach. Zawsze się dziwią: „Dlaczego nazywa się nas w mediach banksterami? Przecież my pomagamy klientom spełniać ich finansowe marzenia”.
Zwykle radzę im, żeby zatrudnili się tylko na jeden miesiąc jako szeregowi pracownicy banku, którym sami zarządzają. To powinno wystarczyć, żeby przestali zadawać takie pytania.
2016

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz