niedziela, 15 października 2017

"Mamo jestem zerem"

(zob.: http://wyborcza.pl/duzyformat/1,146227,18321428,mamo-jestem-zerem.html

No cóż, tak dziwnie bywa, iż im więcej w warstwie słownej o tolerancji, szacunku dla odmienności, anty-dyskryminacji, tym bardziej gnębi się odmieńców. Przykładem elitarne szkoły w Wielkiej Brytanii. Taki opis można przeczytać w wydanej niedawno książce „Angole”. Wystarczy, żeby status materialny ucznia był nieco niższy, aby był on traktowany wrogo, w najlepszym razie jak powietrze.  O czym więc mówić w przypadku odmienności (czytaj: większej wrażliwości) w zachowaniu, wyglądzie…
To tło. W naszych warunkach nikt (z nauczycieli, dyrekcji) nie kwapi się z rozwiązaniem problemu – raczej idąc za przykładem polityków – problem zamiata się pod dywan. W przeciwnym przypadku: psuje się wizerunek szkoły, można być obwinionym przez niezadowolonego – a ustosunkowanego, co w małej miejscowości szczególnie istotne – rodzica. Odważny nauczyciel raczej nie znajdzie wsparcia we własnej dyrekcji. Idzie się na przeczekanie, przeciąganie, może sprawa się sama rozwiąże. Coś tam wprawdzie o uszy się obiło, ale nie mamy żadnych dowodów. I szkoła poniekąd słusznie broni się, iż nie jest sądem. Niejasne przepisy (na ogół zachowania jeszcze nie podpadają pod wykroczenie) i zupełny brak procedur przy takich zjawiskach, nie ułatwiają znalezienia wyjścia z trudnej sytuacji. Służby państwowe na ogół tłumaczą się, iż nie było podstaw do ingerencji (dopóki krew się nie leje?). Plus młody wiek oprawców (jak to, toż to dzieci i karać?) dopełnia obrazu niemożności.
Post scriptum: dla paranoików, którym wszystko się kojarzy z przemożnym wpływem Kościoła. Jeśli ma powyższe zjawisko jakiś związek, to chyba ten, iż dekalog nie jest traktowany dzisiaj na serio!
07-09-2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz