Lekarz drzewiej leczył, żeby wyleczyć
(nawet się mówiło o powołaniu). Dzisiaj stosuje odpowiednie procedury,
tak aby NFZ się nie przyczepił i żeby rodzina pacjenta (ew. on sam,
jeśli przeżył) nie oskarżyła go i wystąpiła o odszkodowanie. Chyba to
samo dotyczy i innych zawodów w tzw. służbie: nauczycieli, policjantów.
Zastanawiam się, czy to normalne i czy zmierza to w odpowiednim
kierunku? Można co chwilę uaktualniać i uzupełniać przepisy prawne,
stosować najnowocześniejsze i coraz dokładniejsze procedury, ale pytam i
co z tego? Jak uczy życie – własne doświadczenia, a także przypadki
nagłaśniane przez media – zawsze decyduje człowiek. Może to być Człowiek
(przez duże „c”) lub człowieczek (nawet bardzo wykształcony i zajmujący
eksponowane w społecznej hierarchii stanowisko).
Sprawa ta od dawna nie daje mi spokoju.
Choć dziś wydaje się to jakby oczywiste (że najważniejsze prawo), a ja
obserwując rzeczywistość – nie tylko polską – nabieram coraz więcej
wątpliwości. Wzrasta ilość dziedzin „wymagających” coraz bardziej
szczegółowych uregulowań prawnych, a pomimo tego wiele się nie zmienia. A
nawet zbyt często prawo staje się parawanem dla działań niegodziwych
albo dla bierności – niepodejmowania działań tam, gdzie byłoby to wręcz
konieczne (patrz: zachowanie oddziałów ONZ podczas wojny bałkańskiej).
Procedura zbyt łatwo i często miałaby zwalniać człowieka od myślenia (a
może je zastępować?) i własnej odpowiedzialności?
Jakoś na mój gust, mało słychać głosów
kontestujących, iż nie jest to tak oczywiste, że postęp w życiu
społecznym równa się doskonaleniu prawa.
08-09-2015
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz