poniedziałek, 16 października 2017

Jaka wolność?

Czy to jest prawdziwa wolność?

Jeszcze dzisiaj wielu chcąc zaistnieć – z braku idei, programu, argumentacji (?) – swoim znakiem rozpoznawczym czyni hasło „wolność”. Widocznie w ich mniemaniu akurat teraz wolność jest zagrożona lub wolności ci u nas niedostatek. Oczywiście nie rozważamy tu wolności związanej z koniecznością obrony granic państwa. Mówimy o wewnętrznej wolności osoby do decydowania, działania.
To ciekawe stanowisko, bo ja mam odczucia odwrotne. Sama wolność – manifestowana u nas codziennie – bez odpowiedzialności, solidarności a nade wszystko empatii do drugiego człowieka – jest przyczyną, i to zasadniczą niemałych cierpień jednostek, a nawet całych grup społecznych.
Można policzyć, ile osób w ostatnich latach zginęło na drogach, wskutek bezkarnego pędzenia świrów za kierownicą przez ulice naszych miast (korzystali z nieograniczonej wolności). Inny przykład: uciążliwości sąsiedzkie (nieustanne remonty, libacje, muzyka puszczana na cały blok), czyli nieliczenie się z nikim i z niczym. To również efekt nieograniczonej wolności.

Wolność moja często jest sprzeczna z wolnością drugiego człowieka

Wolność niczym nieograniczona tak naprawdę nie istnieje. Powinna iść w parze z solidarnością ze społecznością, w której jednostka żyje. To dość oczywiste fakty (inaczej byśmy wrócili na drzewa, tzn. każdy na swoje).
A mimo tego, Polak od lat słyszy: „co nie zabronione, jest dozwolone” lub w wersji max – „róbta co chceta”. Mało tego, dzisiaj wiele postępowych środowisk promuje albo wręcz zachęca do „przekraczania wszelkich barier”. Podobno to dobre, bo służy „poszerzaniu obszaru naszej (chyba mojej) wolności”. I na tej fali płyną (ściślej płynęli), bo przecież trudno zaprzeczyć, iż jest coś bardziej cennego niż WOLNOŚĆ! I to dotąd wystarczało. Choć sceptyk powinien zaraz zapytać, czyim kosztem to poszerzanie się odbywa? Bo moja „wolność”, prędzej czy później będzie w opozycji do „wolności” kogoś innego.
Kolejny przykład. Czy tak panoszący się w ostatnich latach osobnik typu „buc” – spadł z nieba? Czy nie jest aby produktem – także eksportowym – rodzimej demokracji (wolności)?
Wreszcie społeczeństwo nie wytrzymuje i zaczyna się bronić. Tak, przed „wolnością”!. Patrz akcja „Bądź życzliwym pasażerem, nie monsterem” przeprowadzona w warszawskiej komunikacji miejskiej. I nie będzie to koniec regulacji, a raczej początek, ponieważ samowoli i serwowania udręki jednych bliźnich wobec drugich mamy już dosyć.
Zdaje się, iż szermowanie tym hasłem jako wytrychem postępu przestało nam wystarczać. Szczególnie, iż wolność zewnętrzną traktujemy już jako coś normalnego.
Jednym słowem coraz wyraźniej widać (o czym wspomniałem 26 kwietnia w „Refleksjach przed wyborami”), iż dzisiaj miarą postępu jest:
  • poczucie bezpieczeństwa (przy czym, nie chodzi już o bezpieczeństwo naszych granic!)
  • wzrost jakości życia (i nie ma to wiele wspólnego z  siłą nabywczą naszych pieniędzy!).
A tu sporo jest do zrobienia!
11-09-2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz