Peryferyjny dworzec
kolejowy miasta wojewódzkiego. Jedna kasa. Godzina 15:50. Ludzie po
pracy pragną dostać się do domu. Na ogół przed okienkiem nie ma
ogonka. Dzisiaj jest inaczej. Gość w średnim wieku czyta -
przerażonej i jak widać mało gramotnej kasjerce (która służy
także za punkt informacyjny) - całą listę zapytań dotyczących
połączeń do miejsca docelowego, gdzie się wybiera za kilka dni.
Mówi: „Najpierw do
Skierniewic, potem przez Katowice, tak może być pospieszy, do
Tarnowa, ale chcę dojechać do Rabki”. Mija 5, 10, w końcu 15
minut. Nadal ten sam gość stoi przed okienkiem, a kasjerka coś
liczy. Zaraz ucieknie kluczowy pociąg odwożący ludzi po pracy.
W końcu ktoś nie
wytrzymuje: „Niech Pan nas przepuści - za chwilę mamy pociąg”.
„Winowajca” nie odzywa się.
Z tyłu dyskusja. Ogólnie
sprawa prozaiczna, ale dotyka rozważanych na tym forum, i istotnych,
kwestii.
Głos I: „Raczej już
nie zdążymy. Gość ma całą kartkę zapytań, chyba kupuje
bilety dla jakieś grupy. Szkoda, że nie wybrał sobie innej pory”
Głos II: „Widzi Pani,
ma prawo, nikt mu nie zabroni. Po chwili dodaje: kodeks wykroczeń
takiego zachowania nie obejmuje”
Głos I (wzburzony): „Ale przecież
obowiązuje jeszcze kodeks przyzwoitości, dobrego wychowania!”
Głos II: „Tak Pani
myśli? Obawiam się, że dzisiaj już coś takiego nie istnieje!”
W końcu, po 20 minutach,
gość odsuwa się od kasy i zakupione bilety sprawdza już na
uboczu. Może się zawstydził.
Tylko dwóm osobom z
kolejki udało się zakupić bilety na czas. Uf...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz