Zawsze mnie dziwi, iż po
30 latach „wolności i demokracji”, nie doczekaliśmy się nie
tylko systemu referendalnego (w istotnych a kontrowersyjnych dla
Polaków obszarach), ale także obywatelskiego systemu oceny osób
pełniących istotne funkcje społeczne.
Myślę tu przede
wszystkim o pielęgniarkach i nauczycielach. Choć można by dołączyć
do tej grupy lekarzy, urzędników… Generalnie chodzi o osoby, z
którymi obywatel ma częsty i konieczny kontakt. Dzisiaj uważam
wprost za niezbędne, aby jedną ze składowych oceny pracy była
weryfikacja dokonana przez samych petentów, którzy bezpośrednio
podlegają oddziaływaniom osób z wymienionej grupy. Rezultat oceny
powinien mieć przełożenie na premiowanie, nagrody, awanse. Ocena
pracownika tylko przez przełożonego, jak uczy doświadczenie, nie
jest dość obiektywna.
Oczywiście taki system
powinien być kontrolowany i weryfikowalny, aby uchronić się od
opinii „na zamówienie”. Po zakończeniu leczenia szpitalnego,
pobycie w sanatorium, wizycie w urzędzie czy pod koniec roku
szkolnego naszej pociechy - wypełnialibyśmy krótką ankietę lub
podawali tylko nasz typ osoby, która według nas zasłużyła na
wyróżnienie. Można by wyszczególnić kategorie: kompetentny,
szybki i zorganizowany, życzliwy.
W dobie elektronicznych
możliwości, taki system obywatelskiej oceny nie powinien nastręczać
trudności. Dzisiaj osoby publiczne noszą identyfikatory, więc z
rozpoznaniem właściwej nie powinno być problemu.
Więcej przywilejów dla
obywatela to więcej wolności!
Ps. Wcześniej już pisałem o tym w tekście: „Propozycja dla ministra zdrowia”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz