Od
blisko trzech dekad, szczególnie w okresie przedwyborczym, niektórzy
doktrynerzy wmawiają rodakom, że „nikt nam nie będzie mówił
jak mamy się zachowywać i żyć” albo nawołują „nie dajcie
sobie ograniczać wolności” i w tym podobnym przyjemnie brzmiącym
dla ucha stylu.
Trochę
to dziwne, bo w rankingu państw, gdzie dobrze się żyje obywatelom
(a nie tylko wąskiej elicie finansowej - nie mylić z
intelektualną!) przodują te kraje, w których państwo reguluje
wiele dziedzin życia (zatem ogranicza wolność), a nie gdzie panuje
pełny społeczno-gospodarczy liberalizm.
Obywatel
w państwach o pożądanym modelu państwowości, wie też, że w
razie niepowodzenia życiowego (przewlekłej choroby, utraty pracy
czy lokum mieszkalnego) państwo nie zostawi go samego.
Kultura
wiąże się z powściągliwością. Ograniczam swoje działanie, bo
szanuję prawo innego człowieka, jego prywatność. Powstrzymuję
się od działań, które dla mnie są przyjemne czy obojętne, ale
które innym mogą wyrządzić przykrość, poczucie dyskomfortu. Na
przykład obrażać jego uczucia religijne. Liczę się z innymi, bo
nie jestem sam. Szczególnie przebywając w sferze publicznej.
Dobrowolnie
ograniczam swoje prawo, ustępuję, przesuwam się robiąc drugiemu
człowiekowi miejsce. Nie jest to nic nowego, jeśli przebywam w
jakieś wspólnocie (choćby małżeńskiej), moje prawo też podlega
ograniczeniu.
Jednym
słowem Kultura
Wymaga Powściągliwości (Ograniczenia
Wolności). Tak to banał, ale właśnie dzisiaj jest konieczność o
tym przypomnieć.
Ps. Głównym problemem jest źródło z jakiego obywatele mają czerpać ten szacunek dla drugiego człowieka i dobrowolnie godzić się na ograniczenie swojej wolności. Źródło dostępne przez 2000 lat zdaje się wysychać.
/pierwsza publikacja 2019/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz