Od tygodnia jestem na tzw. wypoczynku w
małej miejscowości w północno-zachodniej Polsce. Zdany wyłącznie
na słuchanie radia. W domu słucham trójki i dwójki. Tu te stacje
nie docierają, przynajmniej w słyszalnej jakości. W grę wchodzą
stacje miejscowe i ogólnopolskie komercyjne. Stąd wnioski jakie
zebrałem. Większość stacji to mix przyjemnej dla ucha muzyczki
przeplatanej jakimiś głupstewkami podtykanymi słuchaczom, od tak
mimochodem, przez prowadzących (przewodnim tematem w kilku stacjach,
może z uwagi na miesiąc maj, jest grillowanie). Żadnych problemów.
Co parę minut rzucają jakieś głodne kawały i dalej łupu-cupu. Z przedmiotu szyderstwa łatwo można wywnioskować jakie są
zapatrywania redakcji (a ściślej, właściciela stacji). Wszystko
bogato okraszone reklamami. Plus pseudo-konkursy, telefonowanie do
słuchaczy. I tak przez 24 godziny! Żadnej myśli, z czym doskonale
korespondują nieskomplikowane rytmiczne dźwięki. Innej muzyki -
jazzu, rocka, nie mówiąc już o muzyce poważnej - nie uświadczysz.
Z kolei w dwóch programach „państwowych” jakie odnalazłem, bez
przerwy gadają, nawet non-stop 20 minut! To już w radio jest nie do
wytrzymania, nawet gdyby temat był zjawiskowy, a nie taki sobie.
Potem minutę pograją i znowu niekończące się gadanie.
No cóż,
przekonuję się, że rozgłośnia prowadzona przez pewnego
zakonnika, przynajmniej w Polsce prowincjonalnej, nie ma konkurencji!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz