piątek, 11 października 2019

Budujcie Polskę o jakiej marzycie

  • Tymczasem trzeba się przyjrzeć temu, co Polacy zrobili inaczej, niż chcieli w 1980 r. A wtedy "Solidarność" z pewnością nie walczyła o kapitalizm. Już prędzej w 1989 r.
  • W latach 80. rozmawiałem z Edwardem Lipińskim, ekonomistą i socjalistą od rewolucji 1905 roku. Mówił, że w Europie Zachodniej jest więcej socjalizmu niż w PRL. Działał w KOR na rzecz obalenia systemu, bo alternatywą było dla niego to, co widział na Zachodzie. Kiedy on i jemu podobni chcieli wprowadzać w Polsce "kapitalizm", mieli na myśli wartości polityki socjalnej.
  • Pytanie tylko: czy alternatywa socjaldemokratyczna miała wtedy szanse? Otóż na pewno dużo mniejsze, niż gdyby transformacja dokonała się wcześniej, np. w latach stanu wojennego.
  • W latach 80. trwała już globalizacja. Azja zaczęła konkurować w produkcji wartościowych produktów i przemysł zachodni przeżywał pierwsze trudności z dostosowaniem się. Już zaczynał eksportować fabryki na Daleki Wschód. Dzięki globalizacji kapitaliści mogli zerwać sojusz ze swoimi robotnikami. Zaczęli płacić mniej, ograniczyli ustawodawstwo socjalne.
  • Czytając polską publicystykę z lat 80., dostrzegłem ogromną zmianę w tym, jak się mówiło o robotnikach - i w ogóle o niższych klasach - przed 1989 r. i później.
[redaktor:] Dostali mandat demokratyczny. I wiedzieli, że postawienie gospodarki na nogi wymaga zaciśnięcia pasa.
  • Tyle że to nie elity i nie inteligenci mieli go zacisnąć. Ten wybór był bardzo klasowy.
  • Niedługo po stanie wojennym ludzie opozycji uznali, że droga do demokracji jednak prowadzi nie przez zbiorowe uczestniczenie, ale przez własność.
Słowa "klasa" w Polsce się nie używa, bo pachnie marksizmem.
  • To nieporozumienie. Kapitalizm jest systemem klasowym. On na tym polega! Kiedy właściciel szuka tańszej siły roboczej, to między grupami istnieją różnice klasowe, bo jedna zyskuje kosztem drugiej.
  • W Polsce po 1989 r. klasowość zniknęła z języka, bo nowe władze obawiały się społecznego wybuchu. Nie chciały dopuścić do masowych protestów, więc musiały znaleźć odpowiedź na poczucie zagrożenia wywołane utratą pracy, bankructwem fabryki. Była nią ideologia według której: "Każdy jest zdany na własną energię i siłę. Jeżeli sobie nie radzisz, to jesteś nieudacznikiem".
  • Ludzie myśleli, że wychodzimy z czasów wielkiego przemysłu i każdy będzie miał szansę na samorealizację w lepszych rodzajach pracy. A więc polski inteligent też mógł uważać, że skoro on ma szansę w nowym systemie, to wszyscy ją mają. Że robiąc pieniądze, stwarza wzór dla innych, a jego dawni koledzy z "Solidarności" mogą go naśladować.
  • W ten sposób przez wiele lat elity wmawiały sobie i innym, że działają w imieniu wszystkich.
Mimo to Polska jest dziś krajem bogatszym i demokratycznym. Częścią Zachodu. To jednak sukces zbiorowy.
  • Oczywiście. Ale Polska miała naprawdę szansę zbudowania systemu opartego na powszechnej partycypacji. W czasach pierwszej "Solidarności" ludzie uczestniczyli w rządzeniu, działali w związkach. I myśleli o sprawach publicznych.
  • Kiedy słyszę, że dzisiejsza Polska jest indywidualistyczna i nieufna, to przypominam sobie, że waszą najważniejszą cechą była wtedy współpraca. W roku 1989 też można było stworzyć bardziej wspólnotowe prawa i popierać grupy, które proponowały różne formy własności wspólnej.
  • Wiara w indywidualizm i powtarzanie, że pora wziąć sprawy w swoje ręce, zburzyły coś, co Polska już miała.
A może źle identyfikujemy winnego? To nie solidarnościowe elity, tylko stan wojenny rozbił więzi i nauczył ludzi indywidualnego kombinowania, żeby przetrwać.
  • W latach 70. też się mówiło, że społeczeństwo jest egoistyczne i zatomizowane, a zaraz potem wybuchła "Solidarność". Kiedyś poprosiłem studentów w Polsce, żeby porozmawiali z dziadkami - kimś, kto długo pracował w obu systemach. Wyniki nas zaskoczyły: okazało się, że lepiej było w tym pierwszym. Owszem, fatalne zaopatrzenie, niedobory, ale ludzie czuli, że tworzą grupę. Dziś praca to miejsce podejrzeń i rywalizacji.
To w końcu, jak pan widzi te 25 lat?
  • Ani czarno, ani biało. Z jednej strony to wielkie zwycięstwo, bo tamten system odbierał ludziom podstawowe wolności. Z drugiej - Polska po "Solidarności" mogła i powinna być bardziej sprawiedliwa. Ale nie zajmujcie się tylko oceną przeszłości. Próbujcie budować Polskę taką, o jakiej marzycie.

/fragmenty: wywiadu z Davidem Ostem o ćwierćwieczu wolnej Polski, „Gazeta Wyborcza”
z 27.06.2014 r./
 
*Prof. David Ost - politolog, profesor w Hobart and William Smith Colleges, autor kilku przekładów polskiej myśli politycznej na angielski. Przez 30 lat przyglądał się masowej opozycji demokratycznej i polskim przemianom. Autor "Klęski Solidarności" (Muza, 2007).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz