wtorek, 31 lipca 2018

Dlaczego tacy jesteśmy?

Polak Polakowi wilkiem

Od razu zastrzeżenie, nie jest to syndrom tylko Polski, lecz prawdopodobnie wszystkich ponowoczesnych społeczeństw. Choć nasilenie objawów zdaje się szczególnie występuje u nas jako w społeczeństwie, które przez dziesięciolecia było zmuszane do powściągliwości w zachowaniu i języku.

Dlaczego kierowcy tak trudno dostosować się do przepisu i ustąpić pierwszeństwa rowerzyście czy pieszemu?
Dlaczego rowerzysta zbyt często pędzi po wąskim chodniku, a pieszy musi przed nim, żeby zachować swoją fizyczną integralność, uskakiwać?
Dlaczego niejednokrotnie piesi idą całą szerokością chodnika, nie zważając, iż część jest przeznaczona dla poruszających się na rowerach?
Dlaczego wielu parkuje swój pojazd tak, iż inny użytkownik drogi ma trudności z wyjazdem? Albo samochód zajmuje dwa miejsca uniemożliwiając zaparkowanie jeszcze komuś?

Czy to tylko ograniczona wyobraźnia?
Czy można to złożyć na karb zbyt dużego zagęszczenia, durne przepisy, bezmyślnie stawiane znaki drogowe czy też niedostosowanych do współcześnie wzmożonego ruchu rozwiązań komunikacyjnych?

Idźmy dalej. Dlaczego w naszych blokach tak często mają miejsce uciążliwe – bo hałaśliwe – libacje alkoholowe trwające bywa i do białego rana?
Dlaczego w naszych mieszkaniach przeprowadzamy remonty niezależnie od dnia – nawet w niedzielę i święta – oraz pory, zdarza się i w nocy?
Dlaczego tak dużo osobników puszcza na całe osiedle muzykę? Albo ryczy telewizor. I wszyscy musimy tego słuchać. Nie wspomnę już o trzaskaniu drzwiami w środku nocy...

To pierwsze z brzegu przykłady. Można je mnożyć. Zjawisko to związane w oczywisty sposób z postępującą liberalizacją życia społecznego, nasila się od dobrych dwóch dekad.
Czy musimy się z tym godzić? Przecież takie międzyludzkie utarczki znacznie zmniejszają w nas poczucie zadowolenia, obniżają jakość życia, a jeśli to stan przewlekły, potrafią je nieźle zatruć. Na akcję na ogół odpowiadamy reakcją. Powstaje błędne koło.

Czy powiedzenie, iż powyższe zjawiska to nieunikniony efekt wolności załatwia sprawę? A może zmianie uległa definicja zachowania aspołecznego, i nie umiemy już odróżnić agresora od pokrzywdzonego?
Jakie są zatem tego przyczyny? Czy coś można z tym zrobić?

Gdzie się podziały bezinteresowna życzliwość i szacunek do drugiego człowieka?
 
Na myśl przychodzą mi następujące wyjaśnienia:
  • To skutek stawiania na piedestale: Rywalizacji, Konkurencji, Okazywania Nad Innymi Przewagi
  • Sakramentalne: nikt nie będzie mnie pouczał (inna wersja: nikt mi nie będzie mówił co mam robić)
  • Poczucie bezkarności: nikt mi nic nie może zrobić
  • Zeświecczenie społeczeństwa
  • Robię to, na co mam ochotę, z nikim nie muszę się liczyć
  • Brak empatii. Co mnie obchodzi ktoś obok?
  • Zanik kultury
No właśnie, co się stało z kulturą? Czy w (po)nowoczesnym społeczeństwie kulturalne zachowanie nie obowiązuje?

2 komentarze:

  1. Przedwczoraj był akurat podobny temat w radiowej Trójce: „Czy umiemy zachować się na plaży?”
    Okazuje się, że nie. 82% tak uważa. Plaża nad polskim morzem wygląda tak: dzieci i psy biegają samopas, sypią na wszystkich piaskiem i sikają gdzie popadnie (psy jeszcze szczekają).
    Zatłoczona plaża nie uniemożliwia niektórym pragnienia grania w piłkę. Siłą rzeczy, jak nie masz szczęścia, co jakiś czas nią obrywasz. Pety po papierosach rzucane są tam, gdzie osobnik przestał palić, czyli w piasek. Butelki plastikowe pływają przy brzegu…
    Obrazu dopełniają rozstawione gdzie nie gdzie dymiące grille oraz ryk wydobywający się z przenośnych odtwarzaczy muzycznych.
    Wolność, wolność!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ludzie widocznie mylą wolność z nieograniczoną niczym swobodą. Może także i brak wyobraźni. Co na przykład w tym roku skutkuje rekordową liczba utonięć.
    Nie ma rady, myślę iż dzisiejszy czas wymaga – póki kultura i wychowanie nie się objawią – opracowania szczegółowych regulaminów korzystania z kąpieliska, komunikacji publicznej, mieszkania we wspólnym bloku itd.
    Powstaje pytanie, kto by przepisy te egzekwował. Czy nie należałoby powołać straży plażowej, osiedlowej czy kolejowej (kiedyś była)? Czy na straży każdej dziedziny działalności człowieka musi stać cerber pilnujący przestrzegania zasad?
    A może to złe myślenie? Niech każdy broni się sam. Tylko, że łatwiej młodym, szczególnie tym o szerokim karku i napakowanym. A reszta?

    Sam na publiczne krajowe plaże nie zapuszczam się już od lat. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń