poniedziałek, 27 maja 2024

Prorocze słowa

 Aby z góry stłumić wszelkie bunty, nie należy robić tego brutalnie. Archaiczne metody jak Hitler, są zdecydowanie przestarzałe. Wystarczy stworzyć zbiorowe uwarunkowanie tak potężne, że sama idea buntu nie przyjdzie już nawet do głowy. Najlepszym sposobem byłoby formatowanie ludzi od urodzenia poprzez ograniczenie ich wrodzonych zdolności biologicznych... Następnie kontynuujemy uwarunkowanie poprzez drastyczne obniżenie poziomu i jakości edukacji, sprowadzając ją do formy bezwysiłkowego zajęcia. Osoba niewykształcona ma ograniczony horyzont myślenia, a im bardziej ograniczone jest jego myślenie - materialne, mierne, tym mniej może się buntować. Należy sprawić, aby dostęp do wiedzy stał się coraz trudniejszy i elitarny... Niech pogłębia się przepaść między ludźmi a nauką tak, aby informacje skierowane do ogółu społeczeństwa zostały znieczulone wszelkimi możliwymi treściami - szczególnie bez filozofii. Znów należy użyć przekonywania, a nie bezpośredniej przemocy: będziemy transmitować masowo za pośrednictwem telewizji rozrywkę, która zawsze pochlebia emocjom i instynktowi. Zajmiemy umysły tym, co jest daremne i zabawne - nieustanną gadką i muzyką, aby nie zadawać sobie pytań, nie uruchamiać myślenia. Seksualność będzie najważniejsza - jako znieczulenie społeczne, nie ma nic lepszego. Ogólnie rzecz biorąc, należy zabronić powagi egzystencji, wyśmiewać wszystko, co ma wysoką wartość, utrzymywać ciągłe apologię lekkości, tak aby euforia reklamy i konsumpcji stała się cenną składową standardu ludzkiego szczęścia i wzorem wolności. Tego typu napór na zbiorowość sam w sobie spowoduje taką integrację, że jedynym lękiem (który trzeba będzie podtrzymywać) jest wykluczenie z systemu i tym samym utrata dostępu do warunków materialnych niezbędnych do szczęścia. Masowy człowiek, tak wyprodukowany, powinien być traktowany takim, jakim jest: produktem, cielęciem i musi być monitorowany tak, jak powinno być stado. Wszystko, co pozwala uśpić jego jasność, jego krytyczny umysł jest dobre społecznie, zaś to co mogłoby go obudzić, musi być zwalczone, wyśmiewane, duszone... Wszelkie doktryny kwestionujące system muszą być najpierw określone jako wywrotowe i terrorystyczne, a ci, którzy ją popierają, traktowani jako wrogowie publiczni" - Günther Anders „Ludzka przestarzałość” 1956


Cytat

 "Dożyliśmy takich czasów, w których ucisza się mądrych ludzi, żeby nie obrazić głupców" A. Einstein

piątek, 8 marca 2024

Syndrom prostactwa

W tym felietonie chciałbym się zastanowić, skąd w Polsce po 30 latach wolności i demokracji tak wiele nieuprzejmości, wymuszania pierwszeństwa czy wręcz wpychania się przed drugich, hałaśliwego i przykrego dla innych zachowania, po prostu prostactwa. Oczywiście wpierw problem należy zdefiniować i przyznać, że chamstwo narasta - i to od dobrych dekad. A także zastanowić się nad tego powodem.

Wydaje mi się, że brutalizacja życia w pewnym przynajmniej stopniu została wymuszona trudnymi warunkami życiowymi u początków transformacji ustrojowej w latach 90. ubiegłego wieku. Ludzie masowo tracili pracę, dla większości jedyne źródło utrzymania (a zasiłków realnie umożliwiających przeżycie jeszcze nie było). Etaty na stałą umowę były dawno zajęte, nowych nie tworzono, wręcz przeciwnie. Restrukturyzacja instytucji polegała głównie na zwolnieniach grupowych pracowników.

W przeżyciu pomagało zawieszenie skrupułów moralnych. W zasadzie w pierwszych latach transformacji masom oferowano tylko jedno zajęcie, a mianowicie - akwizytora sprzedaży bezpośredniej. Jakbyśmy byli jednym wielkim bazarem, ale żeby sprzedawać musi ktoś kupować. Sukces zależał  od determinacji w wciskaniu nie dającego się w inny sposób sprzedać towaru, w omamianiu jeszcze mało wyedukowanego w dziedzinie marketingu klienta, w ukrywania niekorzystnych warunków zakupu i reklamacji.

Przypomnę, że w omawianym okresie 3 mln obywateli wyjechało za granicę nie tyle szukać lepszych zarobków, co w ogóle aby utrzymać siebie na powierzchni i swoje rodziny.

W miarę postępu przeobrażeń ekonomicznych zanikała inteligencja. Zawód nauczyciela, lekarza z przychodni, urzędnika ulegał szybko pauperyzacji. Natomiast fachy takie jak stolarz, płytkarz a przede wszystkim budowlaniec cieszyły się coraz większym wzięciem. Inteligent, jeśli w ogóle jeszcze utrzymał się w swojej profesji, zarabiał ledwo 1/3 kwoty pracownika fizycznego. Zapotrzebowanie na informatyków, księgowych, menadżerów nastąpiło nieco później.

Za degradacją finansową postępowało zmniejszenie aktywności. Na wyjazdach w plener czy zagranicę nie dominowała już inteligencja (szczególnie jak rodzina była wieloosobowa), lecz ci których było na taki wyjazd sobie pozwolić. A stać nie było nauczyciela, muzyka czy aktora (nie z pierwszych strona gazet), lecz dekarza, hydraulika czy zawodowego kierowcy, nie ujmując niczego tym potrzebnym skądinąd zajęciom.

Z aktywnością „wyzwolonych” grup społecznych w parze szły nowe obyczaje. Stało się, ton w wielu aspektach życia społecznego zaczęli nadawać ludzie z oczywistych względów niosących ze sobą niższą kulturę. I trudno za te niedostatki kulturalno-wychowawcze winić jedynie ich samych. To elity zawsze były i są nadal odpowiedzialne za niższe stany społeczne. Ale o czym tu mówić, skoro nawet poziom debaty publicznej mówiąc dosadnie „spsiał”a Sejm dzisiaj przypomina bardziej jatkę czy targowisko niż sanktuarium tworzenia prawa.

Zmianą popytu na charakter pracy nie da się wytłumaczyć wszystkiego.

A zmiana stała się zasadnicza: kiedyś przysłowiowy buc wstydził się swojego braku ogłady. Dzisiaj nie ma żadnych zahamowań, bo tak zachowują się wokół niego i inni. Prawdziwe stało się określenie, „dzisiaj każdy cham to pan”, jak usłyszałem kilkanaście lat temu. Tylko ówczesne media i politycy chełpili się stopniem edukacji społeczeństwa, bo nigdy nie było tylu magistrów, których wypuszczały prywatne uczelnie (po uiszczeniu słonego czesnego). Ale co z tego. Wyhodowano wykształconego chama. I nie oznacza to, że posiada on jakąś rozległą wiedzę 😄.

W cenie stała się rywalizacja, okazywanie przewagi (w tym finansowej), skuteczność, a często i przysłowiowe „dążenie po trupach do celu”. Coraz bardziej miało się wrażenie, że jedyną zasadą jaka jeszcze obowiązuje to brak wszelkich reguł... Kulturalne zachowanie, a więc pewna powściągliwość, umiar, ustępstwo wobec innych (również słabszych) jakby przestało obowiązywać. Co więcej, ma się wrażenie, że kulturalne zachowanie jest uważane coraz częściej przez wielu rodaków za oznakę słabości. Jeśli to przekonanie prawdziwe, to nasuwa się pytanie, dlaczego tak się stało. Czy „nie czyń drugiemu co tobie niemiłe” nie jest już aktualne? Czy w wolne miejsce po dekalogu wcisnął się kodeks bardziej wywodzący się z reguł więziennych niż ze standardów tradycji europejskiej?! A może i te standardy ulegają przemianie?

Przykłady. Ścieżka rowerowa, pędzą rowerzyści, jadą obok siebie (ten kto wstawił do prawa drogowego taką możliwość powinien przejść obóz o zaostrzonym rygorze!), skoro wolno to robią, nie interesuje ich, że pasmo chodnika jest zajęte, idą ludzie, matki z wózkami, biegają dzieci. Jeśli jedziesz naprzeciwko takich, musisz uważać, może ustąpią a może nie, i to ty będziesz musiał zjechać na pobocze lub chodnik.

Parking. Jedno wolne miejsce do którego się przymierzasz dając znak kierunkowskazem i zaczynasz skręcać, nagle ktoś cię uprzedza, z rozpędem wjeżdża w „twoje” miejsce.

Przejście dla pieszych. Pieszy wchodzi na pasy, nadjeżdżający samochód jeszcze daleko, co któryś kierowca zamiast zwolnić... przyspiesza i nieomal zmusza przechodzącego do salwowania się ucieczką z przejścia. Powód? Złośliwy świr, po prochach, jedzie a nie patrzy? Nie wiem.

Nowa tendencja. Zostawianie hulajnóg w miejscu niewidocznym, stwarzającym zagrożenie, na przykład za zaułkiem na środku chodnika. Chyba tak, żeby ktoś o zmierzchu się na nią nadział? Bo jak wytłumaczyć inaczej? Brakiem wyobraźni, tępotą?

A dzień dzisiejszy przyniósł kolejny przykład braku przewidywania, głupoty (prostactwa?). Jadę na rowerze po chodniku z jednej strony parkan, tak że nie widać co za zakrętem, skręcam w lewo i co widzę, na środku krzyżówki matka zaplata córce warkocz, a na dodatek trzyma na długiej smyczy psa. Blokują cały chodnik. W żaden sposób nie można niefrasobliwe osóbki ominąć. Ledwo zahamowałem.

To przykłady tylko dotyczące ruchu drogowego. Powstrzymam się, każdy ma prawdopodobnie bogate doświadczenia, opisów sytuacji związanych ze wspólnym zamieszkiwaniem w blokach, pobytami urlopowymi w pensjonatach, plażowaniem na ogólnodostępnych plażach, publicznym transportem itd.

Wielu woli winić za zjawisko powszechnego panoszenia się prostactwa zaborców, komunizm, stan wojenny a nawet Kościół katolicki... nie mogę się z tym do końca zgodzić. Chociażby dlatego, że to właśnie w ostatnich dekadach „za wolności” zjawisko to się niewątpliwie nasiliło.

A sprawa prosta. System rozdzielczo-nakazowy wymuszał na obywatelu dyscyplinę. Owszem była to dyscyplina narzucona z zewnątrz. Przymus ten nagle odjęto, lecz nikt nie zadbał, aby wykształciła się dyscyplina wewnętrzna jednostek. Ciągle wielu rodaków mam wrażenie zachowuje się jak przysłowiowy pies spuszczony z łańcucha.

Nie ma co się dziwić. W początkach kapitalizmu końca XX wieku nie zadbano o morale narodu, jego stan mentalny. Zabrakło woli, wzorców, autorytetów? Może uważano, że to przeżytek, żeby państwo (szkoła) zajmowało się czymś więcej poza polityką fiskalną oraz zapewnieniem bezpieczeństwa zewnętrznego (wewnątrz, kto silny to sobie poradzi 😂)?

Zaprzątano sobie uwagę ekonomią, wolnym rynkiem, kapitałem i zyskiem, nie pojmując, iż człowiek to nie tylko numer ewidencyjny i siła robocza. Musi w życiu kierować się jakąś busolą, mieć poczucie sensu egzystencji, do czegoś dążyć poza pracą, konsumowaniem, wygodą i przyjemnością.

Powiedzmy sobie szczerze, tak naprawdę u psychologicznych podstaw „syndromu prostactwa” tkwi kompleks: jestem nikim, nie zauważają mnie, niczym się nie wyróżniam. Widocznie żyć z tym przekonaniem jest trudno, więc muszę sobie udowodnić, iż coś znaczę. A jak to skutecznie osiągnąć? Najlepiej, żeby mnie zauważyli. Być może stąd potrzeba prowokowania, zmuszania innych do zareagowania na mnie. W myśl zasady niech nawet źle, ale o mnie mówią. Byle mnie nie ignorowali.

Stawiam tezę: jedno co z całą pewnością się liberalnej demokracji udało, to wyemancypowanie prostaka.

Po upojeniu się „wolnością” (czytaj: swawolą) chyba przyszedł czas na korzystanie z wolności w sposób dojrzały, odpowiedzialny, nie przeciw komukolwiek, uwzględniając racje i interesy ludzi znajdujących się wokół nas.

Ps. Temat otwarty, chętnie zamieszczę inne lub uzupełniające spojrzenie na temat. Szczególnie jak temu zaradzić? Bo jak jest to: widać, słychać i czuć.

/pierwsza publikacja: lipiec 2021/



Demokracja liberalna=promocja prostactwa?

Zawsze zastanawiało mnie czy ten związek jest nierozerwalny, wpisany w system, czy też jest to tylko efekt uboczny. Prostactwo i u nas panoszy się od dobrej dekady. Wchodzi na salony. Opanowało media i twórczość „kulturalną”. Nie omija i tak zwanych elit. Internet to wprost wymarzone jego narzędzie.
Czy tak już pozostanie?
                                                                                               /pierwsza publikacja: 2015/

poniedziałek, 29 stycznia 2024

Nowy Dekalog

  1. Odpowiedzialność za stan planety

  2. Upominanie się o odnawialne źródła energii

  3. Działania proekologiczne

  4. Walka z zanieczyszczeniami (choć za największe dzisiaj zaśmiecanie obwiniam hałas - a o tym cisza!)

  5. Wytwarzanie jak najmniej odpadów - to kolejne przykazanie w tym systemie

  6. Zainteresowanie warunkami życia zwierząt

  7. Segregowanie śmieci – brak segregacji to kardynalny grzech

  8. Największy wróg: plastik

  9. Zakazane latanie samolotem

  10. Używanie samochodu tylko, kiedy to niezbędne

Ponadto, dobrze być gejem. Koniecznie należy posiadać jakieś zwierzę domowe albo kilka (choć niekoniecznie kota :).

Uwagi. Działalność ekologiczną popieram, ale aktywność ta powinna uwzględniać zamożność narodu (stan finansów państwa). „Zero waste” też można poprzeć, choć trend ten bezpośrednio uderza w gospodarkę (kapitalistyczną) opartą na postępie i wytwarzaniu w ludziach pożądania nieustannie nowych rzeczy i doznań. Nie martwiłbym się tym, gdyby w praktyce sprawdzałby się inny model ekonomii. A póki co, na razie tkwimy w starym, podobno zgodnym z naturą człowieka systemem. Większa niż kiedykolwiek wrażliwość na los naszych braci mniejszych jako istot czujących, też godny pochwały (choć w wielu przypadkach, może to być jedynie „poza” wynikająca z przejęcia zasad nowej religii). Sam jestem za rozwijaniem transportu publicznego kosztem prywatnego, indywidualnego. Ale, żeby w miastach posiadacze samochodów chcieli się przesiąść do komunikacji miejskiej, pojazdy powinny jeździć z dużą częstotliwością, co 5-10 minut, być czyste, no i… tanie - bo przeznaczone dla wszystkich.

W porządku, ale… Gdzie w tym wszystkim jest Człowiek? Drugi człowiek. Co z zasadą obowiązującą od setek lat – dotąd podzielaną nie tylko przez ludzi wierzących – „szanuj bliźniego swego jak siebie samego”? Coś jest na rzeczy, gdy polityk-rolnik mówi: „humanizujemy zwierzęta a dehumanizujemy człowieka”.

I na koniec, co z takimi atrybutami – chrześcijańskimi - jak:

  • dążenie do czynienie dobra

  • dążenie do odkrywania prawdy

  • życie – uważane za najwyższe dobro

  • współczucie wobec cierpiących

  • poczucie sprawiedliwości

  • wybaczanie

  • miłosierdzie???

Czy empatia, o której dużo się mówi a rzadko doświadcza, zastąpi powyższe?
Jaki będzie świat, gdy człowiek
programowo przestanie wyznawać te wartości?

Jeszcze wolno zadawać pytania :)

                                                                             /pierwsza publikacja: październik 2020/

czwartek, 17 sierpnia 2023

Spadkobiercy Solidarności. Mity i fakty

Opozycji - tej pretendującej do odzyskania władzy - najbardziej jedno się udało. Otóż sprawić wrażenie, że ci którzy są z nią, to wyraźnie lepsza część społeczeństwa: bardziej inteligentna, wykształcona i - zważywszy na potworności wyprawiane przez PiS - moralnie zdrowsza.

Jest w tym ziarno prawdy, ponieważ za poprzednich rządów najgorzej mieli zwykli zjadacze chleba, na etatach, bez specjalistycznego wykształcenia, emeryci. Pracodawcy (więksi), kadra zarządcza, wzięci specjaliści źle nie mieli, nawet całkiem dobrze.

A więc „kupą mości panowie”, wiadomo, że mamy rację. Tylu ludzi wykształconych, artystów by się myliło? Stąd powielanie „prawd” zapodanych przez bardzo sprzyjające opozycji media: popularną telewizję, znany dziennik, tygodniki. I przede wszystkim non-stop sączone „fakty” do tak obecnie popularnych internetowych portali społecznościowych.

Niestety ostatnie dekady nie wykształciły człowieka myślącego samodzielnie i w sposób krytyczny. Raczej wyhodowano rodaka, który prawie nie czyta, wiedzę czerpie niemal wyłącznie z sieci, karmi się „objawieniami” podsuwanymi mu przez media. Wielu nie wychodzi poza swoje ulubione portale. Już do rangi symbolu urosły takie witryny jak Tik-Tok czy Pudelek. To, że formalnie poziom wykształcenia (licząc „magistrów”) w wolnej Polsce się zwiększył o niczym nie świadczy.

Następnie opozycja tworzy mit, że tylko my, sami nazywając się „demokratami” jesteśmy kontynuatorami walki Solidarności o wolność i demokrację. A manipulacje pisowskie chcą nam tę wolność i niezależność odebrać. My kombatanci nie dopuścimy do tego. To my i tylko my jesteśmy kontynuatorami dziedzictwa Sierpnia 80.!

Należy tu wspomnieć, iż postulaty lat 80. nie dotyczyły modelu polityczno-ekonomicznego, lecz sprawiedliwości społecznej, właściwej dystrybucji dóbr, poprawienia warunków bytowych pracownika najemnego et cetera.

Przede wszystkim, już w latach 90. po dojściu do władzy elit solidarnościowo-opozycyjnych, szybko hasła „solidarnościowe” zastąpiono hasłami typowymi dla liberalnej gospodarki wolnorynkowej. Odtąd większe prawa wynikały z większej własności. Bardzo trafnie w swoich publikacjach ujął to prof. David Ost, cytuję: „Podobnie jak w początkach epoki komunizmu nowy rząd z definicji uznano za sprzyjający ludziom pracy. Ruch społeczny [Solidarność] włączył się bowiem w budowanie gospodarki rynkowej, a nie obronę ludzi pracy w tym gospodarczym systemie”.

Ten sam badacz zauważył, iż „Liberalizm stał się ideologią władzy”. A inny wprost stwierdził „Zbudowali socjalizm dla bogatych i kapitalizm dla biednych”.

Z kolei już w 1996 r. Jan Paweł II podczas pielgrzymki w ojczyźnie przestrzegał: „Nie ma wolności bez solidarności” (tym razem przez małe „s”).

Tu dygresja. Od 30 lat zastanawiam się, dlaczego w Polsce w początkach lat 90. ale też później, nie przeprowadzono żadnej poważnej debaty publicznej na temat kształtu państwa jakiego życzy sobie większość obywateli!

Nietrudno dostrzec, że dojście do władzy PiS dokonało się właśnie dlatego, że z dobrodziejstw systemu korzystały dość wąskie elity, a wielu reprezentantów mniej intratnych zawodów znajdowało się na chronicznym marginesie społeczno-finansowym. A nawet całe grupy społeczne. Świetnie za to przedstawiały się podobno wskaźniki ekonomiczne... W tym kontekście, „rewolucję PiS” można widzieć jako normalną reakcję na niedoskonały system, który osiadł pod koniec lat 90. i w zasadzie do 2015 r. nie uległ istotnym zmianom!

Zaciekli przeciwnicy PiS chcieliby za wszelką cenę zachować status quo. Przypominają pod tym względem byłych komunistów, którym jeszcze w latach 80. wydawało się, że rewolucja Solidarności zniszczy idee według nich sprawiedliwego systemu – choć popełniano błędy – opartego o przewodnią rolę partii.

Należy nadmienić, iż wielu działaczy upadającego wówczas systemu nakazowo-rozdzielczego uznało „znaki czasu” i potrafiło odejść od wpływów i znaczenia z honorem. Wielu dzisiejszym „kombatantom demokracji” przychodzi to jak widać z większym trudem.

W tym miejscu należy zwrócić uwagę, iż w kraju nie toczy się żadna walka o wolność, tylko istnieje spór kulturowo-cywilizacyjny, który na Zachodzie trwa już od lat.

Drugim kołem napędowym wykorzystywanym bez skrupułów przez opozycję, tę w pretensjach, jest wieczne niezadowolenie rodaków ze swojego państwa, z rządzących. Historia tego zjawiska jest długa. „Tylko rozkradają, na szczytach władzy panuje kolesiostwo, nie mają dobrych intencji, prywata przede wszystkim. A biednemu zawsze wiatr w oczy.”

Zaufanie obywatela do państwa także w wolnej Polsce, o czym świadczą przeprowadzane parę lat temu badania, nie wzrosło (ciekawe dlaczego :). Opozycja świetnie o tym wiedząc, w zasadzie nic innego nie robi od 26 października 2015 roku, jak te resztki zaufania podkopuje. I należy przyznać, osiąga tu sukcesy. Ale. Nie trzeba być prorokiem, iż to polityka krótkowzroczna. Prędzej czy później, każde rządy przeminą a współczesne państwo bez choćby minimum zaufania do niego obywateli (i na odwrót) będzie państwem pozornym. Sprawne współczesne państwo nie może się obyć bez zaufania własnych obywateli. Takie państwo po prostu nie działa, nie będzie skuteczne w wypełnianiu swoich funkcji.

Patrząc z perspektywy już dekad, postrzegam, że i druga strona też tworzy swoistą narrację mijając się z istotą rzeczy.

Strona nazwijmy ją konserwatywna, upatruje niewłaściwy sposób przeprowadzenia transformacji ustrojowej i potem błędną politykę kolejnych rządów w agenturze służb dawnego porządku. A więc Polska nie sprostała zadaniom sprawiedliwego państwa, w którym sposób dzielenia dochodu byłby bardziej równomierny, zadowalał większe grupy społeczne. Jednym słowem sugerują, że kraj nie rozwijał się tak jakby mógł, gdyby komuniści i ich pobratymcy nadal nie trzymali w swoich rękach władzy i pieniędzy.

Moim zdaniem to jest interpretacja zaciemniająca istotę rzeczy. Transformacja była niezbędna, musiała się odbyć w sposób mniej lub bardziej szokowy dla społeczeństwa, szczególnie tych uboższych warstw (bo przeważnie koszty zmian zawsze ponoszą najbiedniejsi). Natomiast można mieć żal, iż w zasadzie do 2015 roku kierunek polityki wewnętrznej, społecznej (jeśli takowa była?) pozostawał niezmienny. Aż można się dziwić, że Kaczyński dopiero po ćwierć wieku doszedł do władzy.

Jednym słowem, nie tyle upatrywałbym słabości państwa w tym, iż nie usunięto „komunistów” (tak naprawdę komuniści to byli w latach 50-60.) co w tym, iż nowi decydenci przyjęli liberalny model państwa. I trwali w nim do końca, mimo formalnie zmieniających się rządów.

W mojej ocenie, za stan kraju odpowiadały rządy o niezmiennej aż do 2015 roku proweniencji liberalnej! Chyba, że uwierzymy, iż głównym celem byłych komunistów, tak, pewnie mających jeszcze wpływ na nową władzę, było doktrynalne trzymanie się liberalnych zasad w gospodarce i życiu społecznym!

Wiele do życzenia po ćwierć wieku wolności, pozostawiała wciąż sytuacja mieszkaniowa, służba zdrowia, wymiar sprawiedliwości, a także jakość instytucji państwowych. A właśnie stykając się jako obywatel z instytucją, ten pierwszy wyrabiał sobie ocenę całego obowiązującego realnie systemu.

Sporo się udało, ale wiele nie. Stąd nadszedł czas na zmianę priorytetów i wreszcie, bo sama „niewidzialna ręka rynku” różnic społecznych nie zniwelowała, na tworzenie zrębów polityki społecznej.

Ma więc i Kaczyński prawo powoływać się na dziedzictwo Sierpnia 80., twierdząc iż dopiero jego polityka daje szanse zrealizowania pamiętnych postulatów, marzeń o sprawiedliwym i przyjaznym dla obywatela państwie, czyli mówiąc w skrócie do dokończenia rewolucji Solidarności!

Opozycja rości sobie moralne prawo do totalnej krytyki, bo... według nich dzieją się rzeczy straszne: trybunał, sądy, Konstytucja, praworządność.

To ja zadam także pytanie natury moralnej. Gdzie oni byli? Tak, gdzie byli „demokraci”, kiedy:

  • przeprowadzano dziką reprywatyzację

  • bezkarnie działali tzw. czyścicieli kamienic

  • likwidowano posterunki policji

  • likwidowano połączenia kolejowe i autobusowe skazując tym samym wiele rejonów kraju na peryferie, margines społeczno-kulturalno-gospodarczy

  • obywatel pozbawiony był jakiejkolwiek ochrony ze strony państwa (sądowe wyroki nierychliwe i nierzadko niewiele mającego wspólnego z poczuciem elementarnej sprawiedliwości)

  • obywatel nie miał żadnego realnego wsparcia, gdy niekoniecznie ze swojej winy znalazł się w - trudnej sytuacji (stracił pracę, podupadł na zdrowiu)

  • podnoszono wiek emerytalny (w przypadku kobiet o 5 lat!)

  • podwyższano VAT

  • obowiązywały umowy śmieciowe

  • stawka godzinowa wynosiła 3 zł

  • bezrobocie było na poziomie 20,00% (2003) –12,5% (2014) (w 2020: 3%; 2021: 6%)

  • minimalna płaca wynosiła 800,00 brutto! (2003) – 1.680,00 (2014) - (w 2021: 2.800,00)

  • przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej wynosiło 3.783,46 zł (2014) – (2021: 5.662,53 zł)

  • państwo było bierne i słabe (przez niepodejmowanie działań stwarzało doskonałe pole aktywności dla rożnych naciągaczy i oszustów, przykład: Amber Gold)?

Dlaczego milczeli przez ćwierć wieku?

                                                                                                                                sierpień 2023


piątek, 7 kwietnia 2023

Karykatura wolności

Dzisiaj wielu jest przeczulonych na punkcie wolności. Nawet ogólnoświatowa pandemia nie jest dla nich wystarczającym powodem wprowadzania jakichkolwiek ograniczeń. Wyższa konieczność ich nie przekonuje. Niczym nieskrępowana wolność bez uwzględnienia okoliczności jest dla nich jedynym imperatywem. Nie wiem czy sobie uświadamiają, że w praktyce dokonują wyboru między ryzykiem śmierci a wolnością. Czy wywyższanie wolności ponad życie to nie karykatura wolności? Przecież nie walczą z okupantem, ciemiężcą tylko z własnym państwem.

A mnie zniewala wiele innych rzeczy, z którymi się i w naszym kraju spotykam.

Na przykład otwierając skrzynkę pocztową wysypują się z niej dziesiątki druków reklamowych i gazetek oferujących produkty. I muszę się na to godzić, bo podobno obowiązuje prymat reklam nad spokojem i zdrowym rozsądkiem. Domyślnie jest (w Kodeksie handlowym?), że chcę reklam, choć nikt mnie o to nie pytał, a jeśli się nie godzę to podobno mogę je ograniczyć… ale muszę za to zapłacić.

Nowa praktyka parkowania przed sklepami. Parkuję tam gdzie wolne miejsce. Teraz muszę iść do parkometru, na ogół znajduje się przy samym sklepie, wydrukować bilet, następnie wrócić do samochodu, nieraz z 50 metrów, wetknąć bilet za szybę i z powrotem przemaszerować pod sklep. Brawo, świetnie ktoś to wymyślił.

Nawet denerwuje mnie w hipermarkecie (praktyka w Lidlu), kiedy mając zajęte ręce pakowaniem towaru, kasjerka podtyka mi pod nos paragon, zmuszając mnie do jego odbioru (jakby nie mogła położyć go na ladzie). Widocznie tak zostają wyszkolone.

A inwigilacja przez miejskie kamery? Właściwie gdzie się ruszysz możesz być nagrywany. A w czyje ręce wpadną nagrania? Któż to wie.

To dopiero ograniczenia wolności! A nikt nie protestuje... bo wolność gospodarcza, liberalizm.

                                                                                                /pierwsza publikacja: lipiec 2021/