piątek, 14 września 2018

Sprzedaż

Przedmiot: odkurzacz jeszcze w bardzo dobrym stanie. Po bezpłatnym ogłoszeniu w Internecie, wieczorem pierwszy telefon. Tak, wszystko gościowi pasuje: i cena i termin odbioru. Umawiam się na jutro między godziną 16-17. Przedmiot rezerwuję.
Następnego dnia czekam w domu w umówionych godzinach. I nic. Czekam jeszcze pół godziny. W końcu wychodzę z domu. Późnym popołudniem dostaję od innego zainteresowanego esemesa z propozycją niższej ceny. Nie reaguję.
Wieczorem w komputerze widzę wiadomość, że ktoś jest bardzo zainteresowany, ale chce żeby mu odkurzacz przywieźć. Jest to dzielnica oddalona od  mojej o 10 km, ale czemu nie. Odpisuję:  po wpłacie na moje konto (+ plus 20 zł za dojazd) dowiozę. Brak odpowiedzi.
Późnym wieczorem odzywa się ponownie pierwszy gość. Już nie jest tak bezproblemowy. Zupełnie w rozmowie pomija fakt, iż nie dotrzymał umowy z dnia wczorajszego. Teraz też pragnie żebym mu przedmiot dowiózł. Pytam o adres: okazuje się to dzielnica przyległa do mojej. Rozumiem, gość nie posiada samochodu, na taksówkę pewnie nie chce wydać. Tłumaczę:  odkurzacz nie jest ciężki, może Pan do mnie dojechać autobusem linii 57 i 80, mój blok usytuowany jest tuż przy przystanku. Gość po prostu się rozłącza.
Szczęśliwe zakończenie. Trzeciego dnia umawiam się z kolejnym kontrahentem. Przez telefon chce obniżenia ceny o 10 zł. Nie godzę się, choć przypuszczam, że jeszcze będzie się targował na miejscu (w myślach decyduję, jeśli będzie miał gorszy od mojego samochód – mam najmniejszego VW – opuszczę). Przyjeżdża prawie nowym VW passatem. Sprzedaję za cenę wyjściową.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz