Przedmiot: odkurzacz
jeszcze w bardzo dobrym stanie. Po bezpłatnym ogłoszeniu w Internecie,
wieczorem pierwszy telefon. Tak, wszystko gościowi pasuje: i cena i termin
odbioru. Umawiam się na jutro między godziną 16-17. Przedmiot rezerwuję.
Następnego
dnia czekam w domu w umówionych godzinach. I nic. Czekam jeszcze pół godziny. W
końcu wychodzę z domu. Późnym popołudniem dostaję od innego zainteresowanego esemesa
z propozycją niższej ceny. Nie reaguję.
Wieczorem w
komputerze widzę wiadomość, że ktoś jest bardzo zainteresowany, ale chce żeby
mu odkurzacz przywieźć. Jest to dzielnica oddalona od mojej o 10 km, ale czemu nie. Odpisuję: po wpłacie na moje konto (+ plus 20 zł za
dojazd) dowiozę. Brak odpowiedzi.
Późnym
wieczorem odzywa się ponownie pierwszy gość. Już nie jest tak bezproblemowy. Zupełnie
w rozmowie pomija fakt, iż nie dotrzymał umowy z dnia wczorajszego. Teraz też pragnie żebym
mu przedmiot dowiózł. Pytam o adres: okazuje się to dzielnica przyległa do
mojej. Rozumiem, gość nie posiada samochodu, na taksówkę pewnie nie chce wydać.
Tłumaczę: odkurzacz nie jest ciężki,
może Pan do mnie dojechać autobusem linii 57 i 80, mój blok usytuowany jest tuż
przy przystanku. Gość po prostu się rozłącza.
Szczęśliwe
zakończenie. Trzeciego dnia umawiam się z kolejnym kontrahentem. Przez telefon
chce obniżenia ceny o 10 zł. Nie godzę się, choć przypuszczam, że jeszcze
będzie się targował na miejscu (w myślach decyduję, jeśli będzie miał gorszy od
mojego samochód – mam najmniejszego VW – opuszczę). Przyjeżdża prawie nowym VW
passatem. Sprzedaję za cenę wyjściową.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz