Czasami się zastanawiam, dlaczego przez ponad
ćwierć wieku niezależności, tak rzadko korzystaliśmy z
rozwiązań, które w innych krajach sprawdziły się i dobrze przez
lata funkcjonowały. Ku ogólnemu pożytkowi.
Choć i kolejna propozycja wydaje się "trącić
myszką", wierzę iż wciąż może być użyteczna. Otóż
pragnę na wzór angielski zaproponować zorganizowanie tzw. wystawki
dla mieszkańców danej dzielnicy. Każdy kto chce miałby sposobność
sprzedaży/wymiany/oddania zbędnych przedmiotów, które komuś
jeszcze mogą się przydać. Tak jest – a w każdym razie do
niedawna było – w całej Anglii. Na przykład, w okresie letnim w
Londynie w większości dzielnic, taka wzajemna wymiana przedmiotów
za najczęściej symboliczną kwotę, odbywała się co drugą sobotę
w miesiącu.
Nie było żadnych opłat, każdy wystawiał co
chciał (ciuch, zabawkę, część do jakiegoś sprzętu itp.). Nie
widziałem żadnych ichnich inspektorów ZUS, Sanepidu, Wydz. Ruchu
Drogowego, PIP, poborców podatkowych itd. Po prostu było to
traktowane jako dzielnicowa impreza niedochodowa…
Administracja samorządowa dzielnicy ustawiała na
swoim terenie (plac, skwer) kilka prowizorycznych straganów.
Przychodzili ludzie, wykładali artykuły lub produkty np. własne
wypieki. Inni to kupowali za parę złotych (tam za przysłowiowego
funta) i to wszystko. Większość zadowolona, rzecz zbędna
przechodziła na własność innej osoby, nierzadko sąsiada. Ktoś
jeszcze z niej mógł skorzystać, się nią cieszyć. Czasami
trafiało się coś lepszego, jakiś antyk, choć dla prawdziwego
kolekcjonera każda rzecz może być wartościowa. W ten sposób
zamiast w galerii dużo Anglików spędzało czas wolny. W Wielkiej
Brytanii zauważyłem, iż takie imprezy cieszyły się ogromnym
powodzeniem nie tylko wśród uboższej grupy mieszkańców.
Sprawa nie powinna przekraczać i naszych rodzimych
możliwości organizacyjnych. Chodzi o wyznaczenie miejsca,
ustawienie kilku straganów i ław oraz o wcześniej – co najmniej
tydzień naprzód – obwieszczenie imprezy w formie plakatów (i
Internecie).
Nasz kraj wciąż na dorobku, a dotąd takiej
możliwości mieszkańcom chyba jeszcze władze żadnego miasta nie
sprezentowały. Może ktoś się odważy?
Może po zbudowaniu już społeczeństwa
wolnorynkowego, należałoby teraz popracować nad organizowaniem się
ludzi, tworzeniem wspólnot (co wreszcie może zapoczątkować tak
pożądane i oczekiwane społeczeństwo obywatelskie).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz